Z siebie się śmiejcie
Jeden z niusów ostatnich dni mówi o polskim komiku mieszkającym w Niemczech, który w tamtejszej telewizji parodiuje stereotyp Polaka – chama, złodzieja, pijaka wciąż przeklinającego. Przerysowuje ten stereotyp tak bardzo, że odbiorcy śmieją się już z jego absurdalności. Takie jest przynajmniej jego założenie, tego chce, i być może to mu się udaje. Jego działalność wywołała tu święte oburzenie. Jak zawsze, gdy ktoś nas za granicą zaczepi. A nawet i w kraju. Natychmiast padają epitety: antypolskość, polonofobia itp.
Tyle że akurat Niemcom czego nie można zarzucać, to tego, że sami nie umieją śmiać się z siebie. A to, że facet nabijając się ze stereotypu i doprowadzając go do absurdu (np. kradzież samochodu z jednoczesnym piciem wódki) nabija się w gruncie rzeczy z tych, którzy ten stereotyp wyznają, czyli po prostu z Niemców – nie przeszkadza im. Imponuje mi szczególnie, że nie mają pretensji do wyśmiewających ich obcokrajowców. Co więcej, płacą im za to. Jak np. w latach 60. Mauricio Kaglowi, gdy zamówili u niego film Ludwig Van, gdzie kompozytor argentyński nabija się bez litości z niemieckiego stereotypu niemieckiego kompozytora. Ostatnio film został pokazany w Zachęcie w związku z wystawą Historie ucha (z którą łączą się też ciekawe programy edukacyjne). Wciąż zachował świeżość, tylko być może jest coraz mniej zrozumiały dla odbiorców coraz gorzej orientujących się w muzyce Beethovena. Wcześniej już podawałam link, ale powtórzę – można go obejrzeć tutaj. Kagel miał więcej takich obrazoburczych pomysłów, np. Sankt-Bach-Passion (tutaj początek, są dalsze odcinki), czyli Pasja św. Bacha, albo Mare Nostrum, które stawia całą historię świata na głowie. No i za to go kochamy. (Danuta Gwizdalanka i Krzysztof Meyer, którzy mieszkając w Kolonii byli zaprzyjaźnieni z Kaglami, opowiadali mi właśnie o nich różne sympatyczne anegdoty.)
Czy my potrafimy – no, nie mówię, że śmiać się z tego, jak się nabijają z nas inni, bo tego już dla nas za wiele, ale po prostu sami śmiać się z naszych rozmaitych stereotypów? Trochę tak, choć nie wszystkim się to podoba. Wczoraj byłam w Laboratorium CSW na przesympatycznym koncercie (w ramach cyklu Laboratorium Live) zespołu Małe Instrumenty z Wrocławia – program to pokłosie Roku Chopinowskiego. Trójka wariatuńciów gra utwory Chopina na mniejszych i większych fortepianikach-zabawkach. Efekt jest prześmieszny. Trochę nagrań: Mazurek B-dur, Preludium A-dur, Preludium a-moll, wreszcie Etiuda Rewolucyjna. Tutaj trochę opowiadają o sobie i o użytych instrumentach – to reklamówka tego wydawnictwa. Jak sami mówią, odzierają w ten sposób tę muzykę z patosu i odkrywają ją na zupełnie innej płaszczyźnie. To czasem zdrowo. A koncert bardzo się spodobał młodej w większości publiczności.
Komentarze
Pobutka.
Na odwieczne pytanie stawiane m.in. przez Franka Zappę „Does Humour Belongs to Music” – odpowiedź brzmi oczywiście TAK ! Od czasów „Ein musikalischer Spaß” KV522 (to w pewnym nawiązaniu do Pobutki) a zapewne i wcześniej. Odeślę jeszcze do mojego komentarza http://szwarcman.blog.polityka.pl/2011/03/24/nayukochansi/#comment-87303 i zawartego w nim linka 🙂
Does Humor Belong in Music…
Przepraszam za natrętne pedanterstwo.
http://en.wikipedia.org/wiki/Does_Humor_Belong_in_Music%3F_%28video%29
Wczoraj na MEZZO pokazywali boginię piękności i sopranu, wielką Annę Netrebko z Krasnodaru.
Właśnie dostałam nową płytę, na której onaż Netrebko z Krasnodaru śpiewa w Stabat Mater i paru innych rzeczach Pergolesiego 😯 Trzeba będzie przesłuchać.
Pyszne to nabijanie się Hindemitha z Wagnera. Niedawno wrzucałam tu jego nabijanie się z Beciowego marsza:
http://szwarcman.blog.polityka.pl/2011/01/15/penderecki-po-polsku/#comment-81537
Fajnie tak powietrze wypruć z czegoś nadętego. To już też pewnie wrzucałam:
http://www.youtube.com/watch?v=y3aiovr2DI0
Czarnula i Blondziula w najbliższą sobotę w Operze Wiedeńskiej, transmisja w PR2 (skopiowane z ramówki):
transmisja z Wiednia
Gaetano Donizetti Anna Bolena (opera w dwóch aktach)
Wykonawcy: Anna Netrebko – sopran, Elina Garnca – mezzosopran, Elisabeth Kulman – mezzosopran, Francesco Meli – tenor, Ildebrando d’Arcangelo – bas-baryton, Chór i Orkiestra Wiedeńskiej Opery Państwowej, dyr. Evelino Pidò
@maciasie:
Oczywiście, że wcześniej — choćby tu:
http://www.youtube.com/watch?v=vDASjcC0f0E
Brendel tylko pisał gdzieś, że humor ma problem z erotyką (czy pornografią) i… ludzkim głosem. (Choć Janequin temu ostatniemu zaprzecza, a i Brendel znajduje wyjątki.)
PS.
Brendel odwoływał się do Ligetiego, ale nie mogę wrzucać dwóch linków w jednym komentarzu 🙂
http://www.youtube.com/watch?v=JPa4XAhSYhE
Ojej, taki pyszny temat, a ja akurat dziś kompletnie nieczasowy jestem. Nawet w linki nie zdołam pozaglądać. 🙁
Wobec tego tym razem mam nadzieję, że Kierownictwo nie wrzci zbyt szybko nowego wpisu i jutro będzie jeszcze o tym samym. 😉
Nie wiem jak reszta, ale ja się wczoraj do lesiowego prosecco zdołałem wirtualnie dorwać i sny miałem trombombelkowe. 😆
No dobra, przesunę następny wpis 😉
Na razie sami pchamy się w opary absurdu 😯
http://www.rp.pl/artykul/2,634244.html
Próba Orkiestry wypisz wymaluj.
No właśnie. Ostatnio TVP Kultura odświeżyło mi pamięć… „Nie będę powtarzać motywu po raz trzeci, bo jest umowa podpisana przez związki zawodowe, że powtarzać można tylko dwa razy” 😆
A w Białymstoku konflikt narasta: http://bialystok.gazeta.pl/bialystok/1,35235,9343809,Filharmonia_ma_zagrac_bez_orkiestry.html
A to, co w Białymstoku – to wypisz wymaluj „Signore direttore, no te vogliamo piu” 😆 Choć w tym wypadku może i Marcin Nałęcz-Niesiołowski rzeczywiście przegiął, nie jestem blisko tej historii.
No proszę, jaka piękna Łajza Minęli 😆
@PAK-u – ależ oczywiście jak najbardziej :
http://www.youtube.com/watch?v=y0W6CJoEuzE&feature=related
Ja się ostatnio dowiedziałem, że związki zawodowe w amerykańskich orkiestrach wynegocjowały, iż w głosach orkiestrowych mogą być co najwyżej po 4 takty w jednej linijce.
Nie wierzę 😯
A jak jest utwór bez taktów? Jak np. Gry weneckie Lutosa? To już by pewnie w ogóle nie grali?
No nie, wtedy nie ma problemu, bo nie jest przekroczony próg czterech taktów 😆
Te zwiazki zawodowe, niedlugo beda kazda prace rozwalac…wrrr.
W kwietniu wychodzą kwartety Góreckiego w wykonaniu Royal String Quartet
http://www.hyperion-records.co.uk/al.asp?al=CDA67812
Uspokojony (a konkrety? a co „slyszala, ale jeszcze nie powie”? a co w trawie piszczy, gdy sie snieg roztopil, i czy z uciechy, czy z bolu, czym grozi?) „uff, uratowane” PK (ale mam nadzieje, ze choc na Psoya Korolenko w sob. do kina „Praha” przyjdzie?) i skadinad tez (dzis tez) skrajnie nie majac czasu, nie czytalem na biezaco, co tu na Dywanie, a 2 wiesci „wokol” S-1. „Wolosi i Lasoniowie” (co 🙂 ja mam z tym wspolnego, powspominaja przy okazji sami) wygrali (nie 1. z tegoz studia S-1 i festiwalu NT, i 🙂 z mym kazoo w oklaskach na koncu) konkurs EBU w Bratyslawie „Svetozar Stracina” na najlepsze nagranie radiowe (realizator Ewa Guziolek-Tubielewicz na „Nowej Tradycji’2010”). A http://nik.gov.pl/aktualnosci/nik-o-polskim-radiu-w-latach-2007-2010.html raport, na co szly oszczednosci na pr. 2 i RCKL.
Hm, chciałam wejść na raport NIK, ale „plik jest uszkodzony i nie może być naprawiony” 😯 Było za to w „Gazecie”:
http://wyborcza.pl/1,75248,9337060,Zycie_jak_w_radiu_PiS.html
Z tych Wołochów i Lasoniów ma wyjść płyta.
A na Nową Muzykę Żydowską będę chodziła.
Dziś Amadeusza!To za jego zdrówko wiekuiste!!!
@PK 16:48
Proszę zajrzeć do skrzynki. U mnie otworzył się bez problemu…
Dzięki, Gostku, nie mam pojęcia, czemu u mnie nie chce się otwierać. Załącznik do poczty i owszem. 😯
Można śmiać się sytuacyjnej scenki reperzentowanej przez niemieckiego komika pochodzenia polskiego, który z wizerunkiem godła polskiego na piersi kreuje Polaków jako zacofany naród, żyjący w szałasach. Ale nie można zgodzić się z oczernianiem Polaków o zoofilię. Tego już było za dużo, a komik jak nie przeprosi polskiego społeczeństwa, nie powinien mieć możliwości wjazdu do naszego kraju. MSZ powinna uznać go jako persona non grata… Mam wiele krytycyzmu na sprawy polskie, mam także wiele poczucia humoru, niestety, takiego chamstwa nie byłam w stanie przetrawić i szczerze muszę przyznać, iż gdybym spotkała tego pana na swojej drodze, pomimo swojego wieku, naplułabym mu w twarz…
Z raportu NIK:
W roku 2009 średnie zarobki w Polskim Radiu to 5.153,20 zł, zarobki dziennikarzy (średnie) to 7.101,98 zł, Prac. techniczno-inżynieryjni 4.666,08 zł, Prac. administracyjno-biurowi 5.043,48, Prac. Obsługi 3.121,31, a Prac. Artystyczni (m.in. POR) 2.561,75.
NIE MA już niżej uposażonych pracowników, za niewątpliwą jakość muzycy dostają tylko wątpliwy prestiż. Jak tak dalej pójdzie, to muzycy z POR (razem z prestiżem) będą grzebać po śmietnikach, żeby znaleźć coś do jedzenia (zapożyczone z http://www.sylwiamierzejewska.eu/?p=189 )
Dobry wieczór,
koronka – moim skromnym zdaniem ten komik, który zresztą cały czas podkreśla, że jest Polakiem, nie oczernia Polaków, tylko Niemców, którzy skłonni są tak Polaków widzieć. Doprowadza sytuację do takiego idiotyzmu, że nawet największy idiota nie mógłby w to uwierzyć. Sam o tym mówi. Ja tego bynajmniej nie promuję (proszę zauważyć, że nie dałam linku) i też źle mi się to ogląda, ale Niemcy naprawdę mają baaardzo specyficzne poczucie humoru. Ciężkie przez nas do zniesienia, jak większość niemieckiego popu.
muzyk praktykujący – fakt, ten POR zarabia tyle, że trzeba jak najszybciej się go pozbyć 👿 Czy może słychać o jakichś kolejnych genialnych pomysłach panów p.o. zarządu na wylocie?
Wróciłam z baletu, niestety nie posiadam się ze smutku, ponieważ Rubi Pronk tańczył tylko na premierze 🙁 Ale półtorej godziny tańczenia kilku utworów Góreckiego zleciało szybko.
No to pięknie! Nie mam już siły komentować takich wiadomości. Mane, Tekel, Fares po prostu! Zajrzałem, żeby zobaczyć czy ktoś coś o wczorajszym koncercie Huelgas nie napomknął. Warto było się wybrać.
Nie wątpię, że było warto, ale jakoś nie miałam wczoraj humoru na lamentacje…
Rzeczywiście… te zwiąki zawodowe rozwalają wszystko…
Tak świetnie zorganizowaną Biedronkę, Tesco i Carrefoura, tak świetnie prowadzone orkiestry jak ta w Białymstoku, wzorowo organizujące pogrzeby swoich pracowników ginących przy maszynach w fabryce Dell.
No wszędzie szanują pracowników, płacą porządnie a ci związkowcy uparli się rozwalić to wszystko. Ja tam bym zabronił wszyskich związków.
Z wyjątkiem konkubinatu – oczywiście…
Stabat z Mater z Anną Netrebko…
Niestety mam tę płytę. Jest to śpiewanie niestylowe. Ja nie mam barokowego świra, ale jesli nawet jest niestylowo to uważam, że musi być o czymś! Od pewnego czasu uważam, że Anna Netrebko, która jest notabene posiadczką jednego z najpięknieszych głosów w historii… I nieskazitelną techniką.
Ale niestety… ja w jej wykonaniach brakuje wyrazu, emocji, tego, żebym odczuwał razem z nią.
i jest mi przykro z tego powdu, bo przepiękny głos!
A co do Julii Leżniewej to ładnie śpiewa…
ale wolę mistrzynię…
http://www.youtube.com/watch?v=ANYOjI2JhzI
pozdrawiam
Joyce jest super. Ale Julka też będzie 😀
Po tej Netrebko też się wiele nie spodziewam i wciąż opóźniam włożenie płyty do gramofonu…
zeenie – nie ma co takich porównań robić, każdy przypadek jest inny. Także w filharmoniach – nie wykluczam (nie wiem na pewno, bo nie byłam przy tym), że w Białymstoku akurat mają rację. Ale związki zawodowe w instytucjach artystycznych… No nie można zwolnić źle grającego muzyka, bo jest związkowcem? Bez przesady.
Z drugiej strony – sama już nieraz zresztą o tym pisywałam – dyrygent dziś już nie może być taki, jak kiedyś. Jeżeli nie jest w stanie porozumieć się z zespołem, to najlepiej, żeby się rozstali.
Ale jeśli muzycy zwróconą sobie uwagę uznają za mobbing?
Karajan, Toscanini – dziś poszliby na bezrobocie…
Kiedy Joyce przyjedzie do nas ?
Ha! Też bym chciała to wiedzieć…
Wszelako bez znajomości sprawy skłonna PK do uszczypliwych komentarzy… Choć bardziej piję do Chiaranzany – o ile to nie była ironia.
Napisałam tylko, że przypomina mi to Felliniego, a pamięć sobie ostatnio odświeżyłam 🙂
W meritumie to zgadzam się z PK w całej rozciągłej złości polskiego patryjosu. Byłem świadkiem wielu żartów z nas w niemieckich stacjach, większość była żałosna, co przyznawali sami Niemcy, zdarzały się rodzynki śmieszne.
Krytyków zachęcam do refleksji nad sposobem Polaków żartowania z innych nacji.
Na dobranoc – dawno o kotach nie było:
http://www.tvn24.pl/-1,1697610,0,1,kot-glosny-jak-kosiarka,wiadomosc.html
Joyce „przyjedzie” już 9 kwietnia – z całą MET – jako Isolier w „Le Comte Ory”. Idźta, patrzajta i i słuchajta.
Witam ponownie po wylądowaniu na wielkim międzynarodowym lotnisku im. Chopina. Europejska Lufthansa schodzi na psy (przepraszam Bobika, nie miałem na myśli czworonogów obecnych na Dywanie), ta sama na dużych dystansach wygląda już inaczej – jest bardziej po ludzku.
Już proporcje między głównymi lotniskami ilustrują sposób widzenia świata przez zamieszkujące te kraje społeczeństwa. Rozmiary miast i aglomeracji też powodują konieczność myślenia w innej skali oraz rozwiązywania ludzkich problemów na inną miarę. Życie musi być bardziej praktyczne lub staje się nieznośnie uciążliwe.
Rozmowy o związkach zawodowych oraz respektowanie przepisów i procedur z nimi związanych zawodowych przypominają mi żywo zaobserwowaną ostatnio sytuację z polskiego supermarketu, w którym koszyki ustawiono PRZED bramkami wejściowymi tak, że te za każdym razem powitalnie „opiskują” zaniepokojonych, zdumionych i spodziewających się nagłej kary bożej klientów, natomiast nad ew. wyniesieniem koszyka przez kasy czuwa już czujna, bystra i zwinna służba ochrony, która nikomu nie przepuści. Koszyk rzecz święta!
Była metafora to teraz będzie po naszemu: przepisy przepisami, a sprawiedliwość musi być po naszej stronie! Po czyjej zależy od osoby mówiącej.
Tylko ciągle nie wiem, po co te przepisy z mozołem powstają i dlaczego z wielką powagą za publiczne pieniądze utrzymuje się skłócony wokół polityczny kabaret? Chińczycy by pewnie wiedzieli, ale kto ich tam zrozumie?
Muzycy zawsze lubili – co tu duzo gadac – powyglupiac sie na wyzszym lub nizszym poziomie. Nie mowie o wyrafinowanych zartach typu Ein musikalischer Spaß, gdzie Mozartowskie zarty ida daleko poza kilka kiksow, chyba w ostatniej czesci.
Mowie o ludziach jak Gerhard Hoffnung i Hoffnung Orchestra (nie udalo mi sie niczego znalezc w youtube 🙁 ale mam w domu), czy Peter Schickele alias PDQ Bach.
Zalaczam kilka probek z pewnie miliona innych.
http://www.youtube.com/watch?v=4aq_V06-nyQ
http://www.youtube.com/watch?v=jc7LyERAKc0
http://www.youtube.com/watch?v=rIFHVuMb4bE&feature=related
http://www.youtube.com/watch?v=ZUpiD8vEw2Y
Moj osobisty faworyt? V. Borge z Michala
no i oczywiscie Garrison Keillor
http://civicorchestrampls.org/GKYPGTO.htm
Zmarła Ludmiła Gurczenko. Wiele dobrych filmów, z nich mój ulubiony to „Dworzec dla dwojga”. Aktorka też w tym filmie podobała mi się szczególnie.
Chyba warto pamietac, ze Joyce ma ponad 20 lat wiecej od Julii (jesli wierzyc wikipedii: luty 1969 – grudzien 1989) i za soba kilkanascie lat kariery, ktora Julia dopiero zaczyna.
Porownujmy rzeczy porownywalne.
ale Panie Piotrze…
ja nie śmiałem ich porównywać.
tylko po prostu napisałem że wolę… Joyce. Wiadomo, że jest bardziej ośpiewana itp.itd. 🙂
Ale chwiejna intonacja u Julii troche niepokojąca jest i na końcu dziwna wibracja.
Bardzo zdolna dziewczyna.
Mój Boże, Stanisławie, jaka smutna wiadomość… Ja ją pamiętam z Nocy sylwestrowej, śliczna była dziewczyna i bardzo fajnie śpiewała. Taka post-stalinowska Lubow Orłowa. Jej piosenka „Piat’ minut” krąży mi w głowie jak kataryna od tamtych lat.
Ja na Lufthansę Regionalną nie narzekam. Ujęli mnie w zeszłym roku, gdy lecieliśmy z Barcelony do Monachium, a ja byłem naprawdę głodny po czterogodzinnym oczekiwaniu na decyzję, czy lot do Frankfurtu się odbędzie pomimo usterki technicznej. Potem kolejne 2 godziny w gigantycznej kolejce do przebukowania.
W międzyczasie dostaliśmy po mikrobatoniku, choć przepisy nakazywały gorący posiłek. Rozumiałem, że praktycznie warunków do niego dla tych, którzy nie chcieli tracić kolejnych godzin, faktycznie nie było. Gdy w samolocie do Monachium pani zapytała, czy wolę kanapkę z szynką czy z serem, odpowiedziałem niezbyt grzecznie, że wolałbym coś bardziej treściwego. Pani zaproponowała kilka kanapek, ala ja obstawałem przy goracym posiłku zdając sobie sprawę, że domagam się czegoś niemożliwego do spełnienia. Byłem bardzo niesympatyczny. Przy najbliższej okazji przeprosiłem Panią dodając, że przecież wiem, iż ona osobiście nic nie zawiniła. Po kolejnej pół godzinie pani pojawiła się niosąc coś zawiniętego w dużą białą serwetę. Rozłożyła przede mną prawdziwe sztućce i położyła talerz z gorącym posiłkiem z klasy business. Byłem z jednej strony bardzo zadowolony, z drugiej nieco zażenowany, ponieważ wokół było kilkunastu podróżnych z Taipei, którzy byli w identycznej sytuacji.
Lufthansa w tej podróży dała jeszcze parę dowodów wysiłku w kierunku zadowolenia nas, przy czym koszt tych wysiłków przekraczał cenę naszych biletów, ale tym już nie będę zanudzał.
A to świetnie, drogi Lolo – a co do niebezpieczeństw, które Julii grożą, zgadzam się w całej rozciągłości. Na szczęście od pewnego czasu ma nową nauczycielkę, która jej napewno nie zepsuje: cudowną Yvonne Kenny, w Londynie. Podobno już są efekty.
Piotrze, miała w sobie coś bardzo zjednującego widza czy słuchacza. Miała 75 lat. Oglądając ją przypominałem sobie różne Rosjanki, które znałem osobiście. Była w niej jakaś kwintesencja rosyjskości czy może radzieckości. A może tylko świetnie umiała ją pokazać. Nad tym, czy była w tym rosyjskość, czy radzieckość, musiałbym się zastanowić. Może rosyjkość w radzieckich warunkach. Przyznam, że w Syberiadzie byłem mniej zachwycony, choć nie powiem, że miałem jakieś szczególne zastrzeżenia.
Kilka dni temu TV Historia emitowała film Jerzego Hoffmana pt Piękna nieznajoma. Bardzo dobra rola Szapołowskiej. Ale tej rosyjskości w postaci nie było, bo i skąd. Nie znajdzie się jej w literaturze, trzeba długo z tym żyć, żeby to w sobie mieć albo umieć pokazać. Przyszła mi do głowy inna rola – Łagodna w wykonaniu Dominiki Ostałowskiej. Ostatnio jestem aktorką nieco rozczarowany z winy seriali. Ale w Łagodnej była bardzo rosyjska. Może to zasługa Dostojewskiego.
Muszę sprawdzić, co z Julią w Salzburgu (bo mi coś w głowie dzwoni, że miała śpiewać Fiordiligi z MM, ale mogło mi się pokićkać, bo na stronie Festiwalu jest kolejna, cudna Szwedka).
Ale za to proszę, kto tam ma śpiewać Ferranda:
http://www.youtube.com/watch?v=8z6hJ1aCDG8
Pietrek @4:49 się naczekał – ale kto daje tyle linków 😈
Pani Doroto, Rubi Pronk tanczy w I przejdą deszcze jesze 3 razy, np. 3 kwietnia. Tylko drugi spektakl dla onoru domu zatanczyła 2 obsada czyli Siergiej Popov
A propos brzęczalności przypomniał mi się utwór:
http://www.youtube.com/watch?v=7MWr4vzZ-6U
Bez ołówków!
W tytule powinno być „Toy Soldiers”, ale to drobiazg…
To ja miałam pecha 🙁
Ale Popov też niczego sobie. Tyle że Pronk to poezja po prostu…
Fajna ta Marina 🙂
Znaczy „fajna”, czy „fajnie gra”? 😛
Oj, no, fajnie gra. Czy poza tym jest fajna, nie wiem 🙄
W ogóle jest kilku kompozytorów-gitarzystów, którzy istnieją poza głównym obiegiem, a którzy tworzą utwory bardzo oryginalne.
Koszkin to jeden. Inny to Stepan Rak.
http://www.youtube.com/watch?v=oNfiK5cuufQ&feature=related
@Stanisław: piszę z perspektywy Frankfurtu po 11 godzinach w powietrzu i chyba udawanego niezrozumienia, że proszę o herbatę i poprawiania mojej wymowy, a akcenty mam raczej wyrobione. Sytuacje są różne i dziwnym trafem zapamiętuje się akurat te irytujące. To ja może pójdę w kącik i poczekam aż mi przejdzie? Przepraszam Blogownictwo 😳
Nie ma co przepraszać. Boję się, że każdy z nas ma tyle samo dobrych, co złych doświadczeń z dowolną linią lotniczą.
Kiedy na baaardzo długim locie Air France chciałem podać przechodzącemu korytarzem stewardowi jakiś śmiotek (siedziałem w środku, nie to że od korytarza), otrzymałem odpowiedź „kosz jest tam”, z towarzyszącym jej wymownym gestem kciuka wskazującym kierunek.
Pani Doroto, moj wpis pokazal sie odrazu. Ja po prostu jestem w takiej strefie czasowej: -5h GMT.
No nie, osobiście go wpuściłam 🙂
I poto zeby go wpuscic trzeba bylo sprawdzic kazda linke? Hmm, nie wiedzialem, przepraszam. Nastepnym razem bede oszczedniejszy w odnosnikach. A mam jeszcze kilka ulubionych 🙂 .
Nie, nie sprawdzić, tylko taki już jest mechanizm blogu, że kiedy w komentarzu jest więcej niż jedna linka, to wtedy zostaje w poczekalni.
@Piotr 08:56
Julia w Così z MM to byłby niezły scenariusz…
Ad. Alek Shrader – czy to prawda, co piszą, że z niego brilliant lyric tenor? Nie mam dziś jak porządnie odsłuchać linki – tenor w brzęczących mikroskopijnych głośniczkach to nie jest to…
I jak Anna Netrebko w Pergolesi ? ktoś już słuchał? Pani Dorota? Pan Piotr?
Jeszcze nie słuchałam – byłam na koncercie inauguracyjnym festiwalu Nowa Muzyka Żydowska. Bardzo było fajnie, ale więcej napiszę po drugim wieczorze.
http://tupraga.pl/cms/index.php?view=categoryevents&id=40:festiwal-nowa-muzyka-ydowska-ii&option=com_eventlist&Itemid=71
Jak widać z programu, teraz jest jam session, ale postanowiłam jednak wrócić do domu, bo z Pragi mam za daleko. Jutro i pojutrze przynajmniej metro w nocy jeździ, więc się wybieram.
Pamiętajmy o Józefie Haydnie – dziś lub jutro (różne źródła – różne daty) 279 rocznica jego urodzin!
Ja z tej okazji przypomniałem sobie JEGO operę „Orfeo ed Euridice” pod Hogwoodem. A Wy?
Pozdrawiam!
No lubimy Józia. Zagrałabym sobie sonatkę, ale cisza nocna, a i fortepian rozstrojony 🙄
Można posilić się jakąś płytką – teraz słuchaweczki na uszy, to sąsiedzi nie będą stukać w sufit 🙂
Spokojnej nocy!
Nawzajem 🙂
O koncercie e-sms-lem z metra na Muzykanta, podobalo mi sie. W sob. w kinie „Praha” – powtorze – Psoy Jest Najwazniejszy! http://etno.serpent.pl/foto/unternationale-cdq.php moj cadyk od lat, w TeamRadiu na okraglo puszczalem „Szlagier Wieku – Piesni o Piesni” (ale 🙂 nie wkleje tu naraz linki do mp3 – byla na Muzykancie, jak tez np. do urywku kolysanki „Lulinke majn kind” w stylu tuwinskim z 2. cd „Nayekhovichi”, a 1 z mnostwa Jego hitow bylby program francuski, „piesni plaszcza i szpady” a’la Psoy, oczywiscie, ale 🙂 to wszystko na dluzsze opowiesci, od lat na Muzykanta opisuje, w tym 🙂 pryw. koncert tej piesni po koncercie na Szerokiej w Krakowie, bo „zapomnial”, w 2005 r. – specjalnie pielgrzymowalem, podwiezli Trebunie-Tutki tam i Malka Kafka z powrotem, spalem i jadlem gdy juz w do domu). Krypto-reklamuje tez koncerty dla Japonii, w tym np. sob. rano w Lazienkach w „Starej Pomaranczarni” m.in. Janusz Olejniczak i w pon. w S-1 Maria Pomianowska i m.in. „KzWW” i „Kwadrofonik”.
„I” mi wskoczylo – „Piesn o piesni” – 1, bo „Baj mir bistti ejner ojf der Welt” http://klezmer.com.ua/events/images/1chastmp3/mp3/13_psoy.mp3 z Kijowa’2003 – dotarlem tam dopiero rok pozniej, a cd z tym na „Tratwie Muzykantow” u Pogranicze.Sejny.Pl – recenzowac na Muzykanta! 🙂
…i 🙂 juz do kompletu wzmianek wyzej fragment tej kolysanki z niebieskiej cd Nayekhovichi.Ru http://indierecords.ru/cat/NAY/NAY_002/NAY_002_DD_008.mp3 , gdzie Psoy spiewa tez w „Rezinke”, a i Daniel Kahn w 3 utworach, ale 🙂 to juz zapraszam bezwzglednie do komentarzy itd. na Muzykanta. A cd „Aux marches du palais – На Лестнице дворца” lobbuje :-), bo tez 3 kolegow akompaniuje. A – posrednio wracajac do tematu – 1. raz w zyciu Psoya uslyszalem spiewajacego czastuszke w audycji Jakuba Sadowskiego – lekcje rosyjskiego z kultura i piesnia – w owczesnym radiu Bis – wieki temu przed PiS, POpsuli tez inni, wolalbym z Psoyem tylko kojarzyc, czyli subtelnie i radosnie.
…i oczywiscie najstarsza http://psoy.ru/blind.html wwwlasna, a ta „Unternationale” nagrana z „Oy Division”, co byli w Polsce tylko w Krakowie w VI-2006 r. (a ja tam wtedy 🙁 nie, dopiero miesiac pozniej na Rozstaje.Pl ) z czym innym, a W-wie jeszcze nie.
Powtórka z odzysku.
Uuuu… pobutka miała być.
A może nawet, z okazji prima aprilis — pobudka?
Jeżeli już musi być pistolet to jednak:
http://www.youtube.com/watch?v=vgZpzS-aVpU
Wspomnień czar w sam raz na dziś:
http://www.youtube.com/watch?v=ZYxgjJK7kD0&feature=fvsr
Jeszcze płyty z Pergolesim nie słyszałem, wiem tylko, że będzie koncercik taki w Paryżu – ale ja daleko od Paryża, więc mi on koło nosa przejdzie.
Potwierdzam natomiast, że :
1. Fiordiligi w Salzburgu śpiewa wiadoma Szwedka, Julia zaśpiewała ją natomiast w wersji „baby”, z młodymi śpiewakami, którą MM zrobił na „swoim” małym festiwalu, na Ile de Ré.
2. O Shraderze wszyscy wypowiadają się jak najlepiej, a na tym kawałku na jutiubie nawet widać, że chłopak ma poczucie humoru (bo najpierw udaje, że nie zaśpiewa końcowego wysokiego C, a potem – taratata!).
I jeszcze jedno sprostowanie, jeśli wolno: wbrew temu, co sugeruje dzisiaj Rzeczpospolita, Piero Gelli nie jest autorem świetnego włoskiego przewodnika operowego Dizionario dell’Opera, lecz jego redaktorem i koordynatorem ekipy złożonej z ok. 50 autorów.
Pozdrowienia
PMK
Za wszelkie Pobutki, Pobudki, Powtórki i Pistolety dziękuję Blogownictwu 😀
Nawet wczoraj sobie myślałam o jakimś wpisie primaaprilisowym, ale stwierdziłam, że odechciało mi się. Jeśli możemy mieć w inne dni roku wydarzenia warte primaaprilisa, i to groźnego, to co można wymyślić jeszcze na 1 kwietnia?
Zresztą muszę zaraz się udać do pilnych zajęć. Może coś wymyślę w środku dnia. Ale nie na zasadzie „zgadnij, czy to prawda, czy bujda”, tylko znalezienia czegoś, co by nas zblazowanych mogło odrobinę ubawić…
A pogoda zachmurzona 🙁
Pozdrawiam wszystkich porannie 🙂
Piotrze, za oświecanie w sprawach wokalistów wschodzących i w zenicie nieustające dzięki 🙂 Z moich obliczeń wynika, że ta wersja „baby” będzie w czerwcu. No a ja celuję w Salzburg jednak.
Komunikat dla lesia : Miejsc bezpośrednio związanych z Bobowskim w Stambule niestety brak. Na otarcie łez można zwiedzić pałac Topkapi, który opisywał. W księgarniach kilka książek o nim (po turecku) i płyta (czarna okładka z dużym napisem ALI UFKI).
Fantazja ginie. W tytule przesłanie Tadeusza Łomnickiego (Na razie Horodniczy tak mi się jawi), a żartu ma nie być. Mam nadzieję, że ktoś jednak będzie w stanie nam podrzucić wiarygodne kłamstewko.
W sumie nie w stylu bloga, ale cóż…
http://www.youtube.com/watch?v=HPyl2tOaKxM
może ktoś się wybiera?
😆
Mnie się świetnie wstrzeliło PAK-u i odebrałem tę pieśń całym sercem, bo ja do Londynu akurat faktycznie na Stansted zawsze latam. 😈
Teatr Wielki galę kręci:
Gościć Callas mają chęci.
Już Karajan dyryguje
a krytycy, tęgie zbóje,
nosem kręcą odruchowo,
nasza PK kiwa głową
z aprobatą dla artystów
których przyjechało trzystu.
Tu Corelli widzi gwiazdy,
Tebaldi do ostrej jazdy
z Mario też del Monaco
z westernu duet pod klaką
z Capuaną za pulpitem
szykują, co ma być hitem.
Sen to, czy duchów wołanie?
Prima aprilis, Kochanie
To gdzie te wrazenia z wczoraj? Chcialem linka na Muzykancie ucho fachowczyni przeciwstawic swej amartoszczyznie, od lat notorycznej (za to 🙂 najszybciej, choc PK tez metrem jezdzi i to dalej) http://www.man.torun.pl/archives/arc/muzykant/2011-03/msg00275.html . W programie festiwalu dezinformacja, bo w „Dafo Quartet” byl tym razem wiolonczelista, a nie 🙂 -listka. Poza tym, zamieszanie w kinie, co – wbrew wyraznej zapowiedzi w folderze, ze od 30-III – dezinformowalo, ze 🙁 jakoby juz nie ma rezerwacji miejsc, podczas gdy – wbrew tej zapowiedzi, gdy (np. siedzaca o 2 osoby od PK wczoraj) ludzie specjalnie przed tam sie telepali – nie zaczeli jeszcze rozdawac, a dopiero dzis i jutro maja byc. Ale takie szczegoliki 🙂 to uwzglednie juz w liscie na Muzykanta, by nie deformowac proporcji w relacji. I – bo sie na Psoyu skupilem – oczywiscie tez Jorgos 🙂 wielkim spiewakiem jest (ale szkoda, ze tu nie z Gendosem te piesni).
Droga Frekwencjo, w najbliższą niedzielę między 14.00 a 16.00 w Dwójce znów będzie można potrenować uszy. Kto słucha, nie błądzi, tym razem z Mozartem: http://www.polskieradio.pl/8/Audycja/7828
Pergolesi i Netrebko? No to nie zazdroszczę Pani Kierowniczce, wytrzymałem niecałe 3 minuty. To jest następna płyta z cyklu „jak ja pięknie śpiewam, czyż nie, no kurde?”, nie te głosy, nie ta orkiestra, nie ten dyrygent, nic się nie zgadza, ale kontrakt wykonany.
Słuchałam Anny w Pergolesim i to było bolesne doświadczenie. Never again! A myślałam, że nic nie zdoła mi obrzydzić tego „Stabat mater” , znanego z pewnie setki lepszych i gorszych wykonań. Netrebko rzeczywiście nie wie, o czym śpiewa i niewątpliwa uroda jej głosu w niczym tu nie pomaga. A od baroku powinna się trzymać jak najdalej, bo zwyczajnie się kompromituje.
Jeśli bardzo chciała to nagrać, to dlaczego ktoś ma jej tego zabronić?
Znamy kazusy jak np. 4 Pory Roku z Karajanem i Anne-Sophie. Starego dziadka nawet za klawesynem posadzili. Nie wiem, kto to kupił (tak samo jak Koncerty Brandenburskie z HvK).
Dwója z marketingu, Gostku. 😉
Że jak proszę?
Ty mi Wodzu nie mów o marketingu, bo… 😛
Ale na poważnie, osochozi?
Że impresariowie i żelusie z A&R jej to wymyślili?
A czy ona nie ma wystarczająco silnej pozycji w DGG, żeby powiedzieć paszlimistądwon?
Czułem, że kolej na odsłuchiwanie Mozarta, choć stawiałem na symfonię G-mol 🙂
Wybór nagrań pewno będzie tendencyjny 🙄
Widzę, że skład trybunału się ustalił 😉
Może nikt więcej nie chce ryzykować 🙂
Włąśnie ma pozycję i nikt jej nie zabronił. Jeśli chodziło o kasę, to na kolejnej 19-wiecznej składance operowej ona i DG zarobiliby jeszcze więcej , a bolałoby mniej. Jeśli , Gostku, będziesz miał nieprzyjemność zetknąć się z inkryminowanym nagraniem nausznie przekonasz się, że to nie jest doświadczenie, które chciałoby się powtórzyć. Szkoda i Pergolesego (jego przede wszystkim) i Anny.
Obawiam się, że nie mam doświadczenia w głosach ludzkich na tyle (w ogóle), żeby stwierdzić, że ona nie nadaje się do Pergolesiego, że kaleczy tę muzykę.
Niemniej pozostaje pytanie, co ma robić artysta, który ma autentyczną potrzebę nagrania jakiegoś utworu?
Przede wszystkim dotyczy to dwóchsetnego wykonania preludiów Chopina czy Concerti Grossi Haendla (wszystko jedno, który opus). Co może zaproponować wykonawca, czego już nie słyszałem 10 lat temu?
Jednym z niewielu wyjątków, który miał coś nowego do zaproponowania na przestrzeni ostatnich lat jest Anderszewski.
Pytanie dotyczy jednak także wykonawców porywających się na repertuar, do którego „nie pasują”.
Nie słyszałem np. Eroiki w wykonaniu Savalla, czy Brucknera w wykonaniu Herreweghe, ale instynktownie obawiam się takich kombinacji, bo to nie jest ich bajka.
Przecież nikt nie zabrania, tylko niektórym się mniej podoba. Niech każdy skrzypek gra Cztery pory roku, niech każdy chór śpiewa msze Palestriny, wolno im. Jak przypadkowo mają mocną pozycję w jakiejś wytwórni, to nawet mogą to wydawać, czy ja coś mówię, albo Urszula? 🙂
To są płyty tylko dla fanbojów, tak jak te wspomniane z Karajanem, albo Pergolesi z Abbado.
Savall jest super. Tylko ciężko o kondukt, który da radę w takim tempie maszerować z trumną 🙂
A Brucknera gdzieś mi się plątała Piąta pod Herreweghe, ale nie mam specjalnie porównania 🙄
W te „autentyczne potrzeby” to ja nie bardzo wierzę – bo potrzebę to można mieć grania, nagrywanie to już inna bajka i stoją za tym raczej gamonie menedżery z firm płytowych: mamy artystę już wypromowanego i na kontrakcie? to niech nagrywa wszystko jak leci, nazwisko zrobi swoje. A jeszcze jak się panienkę w negliżu da na okładkę…
Hoko, tak, ale wiesz pozostawienie „trwałego dziedzictwa” i takie tam. Kto go tam wie, co tym gwiazdom po głowach chodzi?
[errata do świata]
…ale wiesz – pozostawienie…
A cuś takiego jak trwałe dziedzictwo to teraz jest? Teraz jest celebrytyzm, choćby na 5 minut! A jak nie celebrytyzm, to nagranie w studio domowym i puszczenie w tubę. A później stają w kolejce producenci, żeby co zarobić… Ta wszystko się pokręciło, albo odkręciło.
Ja tam wierzę święcie w marketing. Co wmówią to będzie! Jeszcze się doczekacie, że w ramach remanentów sław i HvK z Vivaldim i Bachem w wersji Stokowskiego w górę pójdą! A przynajmniej jako dzwonek na telefon.
Kiedyś się coś komuś stało i grali Bacha-Stokowskiego we Wrocławiu, już nie powiem miłosiernie kto dyrygował, i szczerze mówiąc ryknąłem śmiechem w bardziej nadętym momencie, aż mnie jakiś meloman zrugał wzrokiem… Bach przecie, kurcze…
No właśnie, ten meloman chce takich nagrań i dla niego są. Bądźmy tolerancyjni (ale bez przesady). 😉
To już nie powiem, z czym mi się skojarzyło, jak zobaczyłem pana Abbado dyrygującego któryś Koncert Brandenburski. 😎
Świetne recenzje ma pan Abbado w tym! Mógł Toscanini, może i Abbado!
Off topic: czy z okazji 1 kwietnia było już cielę z dwiema głowami? 😀
http://oddanimals.com/two-headed-calf/
Gostku,
ja 4 PR z Anne-Sophie mam 😳 Mogę się jedynie usprawiedliwić, że to była jedna z pierwszych moich płyt, kupiona w czasach, gdy się jeszcze nie znałem… (Nie, żebym się znał… Ale jednak, pewnych ‚wtop’ już raczej nie popełnię… Już nie będę pytał w sklepie, czy Roland Lassus i Orlando di Lasso to ta sama osoba, przypadkiem… 😳 )
Wielki Wodzu,
Abbado się nawrócił na HIP (co piszę w sprawie sąsiedniej Brandenburgii).
Może jeszcze się nawróci na hip-hop? 😯
To prawda, że Maestro Abbado usłyszał, co do niego mówią, jak niegdyś Solti, a w przeciwieństwie do HvK, który pożeglował dokładnie w przeciwnym kierunku.
Skład Trybunału się „ustalił” jak pogoda w marcu/kwietniu, bo niżej podpisanemu, na czas pobytu, robią wyzysk człowieka przez człowieka. Potem się znowu odmieni.
PMK
PAK
W tym nagraniu PR Mutter jest metoda – to, mianowicie, ilustracja do zachodzących zmian klimatycznych: cały rok chlapa. Posłuchaj tego pod tym kątem, a zobaczysz, zmienisz zdanie 😀
Pergolesiego pod Abbado słyszałem płytę z jakaś mszą i nie było to wcale złe. Nie wiem, jak w Stabat Mater.
Hip-hopu nie można wykluczyć, bo człowiek jest zdolny. Pergolesi wyszedł dość przyzwoicie dlatego, że maestro zatrudnił fachowców do grania i śpiewania, a sam poszedł tylko do kasy. Ale powiadam, tolerancja i jeszcze raz tolerancja. 😉
Wodzu – coś mi zdaje, że z tym Abbado przy kasie – to już pewna przesada. Z pozycji jego doświadczeń – tak zawodowych, jak i życiowych – kasa już nie jest chyba tym, co go „kręci”. Czy była kiedyś – nie wiem.
Czy wywarł piętno na „Stabat Mater” w tym nagraniu (live) – raczej nie. Oddał pierszeństwo muzyce i muzykom – tylko tyle. A może aż tyle. W booklecie niestety nie ma słowa o motywacjach Abbado. W kontekście powyższej wymiany zdań może jednak szkoda.
W każdym razie gdy widzę jego oczy, twarz, patrzę na niego prowadzącego Mahlera – ciarki mi chodzą po plecach.
Do słów Wodza (słusznych, rzecz jasna) „tolerancja, tolerancja”, dodałbym jeszcze słowo „wstrzemięźliwość” (w ocenach).
Czy ktoś z koleżeństwa będzie może w niedzielę nagrywał dwójkowy Trybunał – byłbym wdzięczny, bo będę wówczas w stanie niemożności wysłuchania.
Przyjmuję krytykę. Jestem zwolennikiem najprostszych odpowiedzi i życie uczy, że tak jest najpraktyczniej, ale rzeczywiście, w tym konkretnym wypadku żadnych dowodów nie mam. Jako cynik nie mogę jednak nie zauważyć, że te wykonania byłyby takie same, gdybym to ja stał z boku i „dyrygował”. 😉
Zaraz, zaraz, Abbado „dyrygował”? Niezłe! Może go ręce bolały?
Wodzu, ale tyle osób by nie przyszło, gdyby Abbado nie było 😯 Zawsze to dobry „dyrygent” robi swoje.
Ja też nie będę mógł słuchać Trybunału Dwójki, co prawda zawiesili nagrania pierwszej audycji (bez muzyki, trzeba sobie samemu puszczać), ale nie wiem czy to będzie stały numer.
Jeszcze jedno Wodzu – co do powodów nagrywania Pergolesiego przez Abbado. To nie jest jego pierwsza rejestracja Stabat Mater – poprzednia z LSO jest z roku 1985, ale wydaje mi się, że musiało go to uwierać – po tym wszystkim co od tamtych lat się zdarzyło w muzyce i wykonawstwie. Uwierało na tyle, że wziął sobie fachowców od grania i śpiewania i pomachał z boku. O szczegóły można by pytać Mingardo, jak będzie w Polsce (tylko kiedy znowu będzie?).
Jak by nie kombinować, nasz protokół rozbieżności sprowadza się do tego, czy chodziło o kasę (nie upieram się), czy o sławę mołojecką. Wkład w powstanie nagrania był minimalny, oględnie mówiąc, i tu jesteśmy zgodni. 😎
Mogę nagrać, ale nikczemnej jakości, z internetu. Reflektujecie?
Wodzu: przy stanie zdrowia Abbado nawet taki wkład nie jest czymś tak zupełnie minimalnym – mówiąc nieoględnie.
Jakość nagrania niechaj sobie będzie i nikczemna. Ale za to ta jakość dyskusji – paluszki lizać.
Pan Mareczek M. w marcu 2012 z LMdL-G nagrywa (tak domniemywam) w wiedeńskim Konzerthausie cały cykl symfonii Schumanna – w trzy dni z jedną przerwą. W przyszłym sezonie zadebiutuje tam również J.Lisiecki i P. Lewis (tego ciekaw jestem – nie słyszałem naocznie).
Dobrej nocy.
No to nagram i gdzieś wrzucę.
Hm, jeśli ktoś uwierzył, że wrzucę jakiś wpis jeszcze 1 kwietnia, to to był taki mój prima aprilis 😈
Z konieczności 😐
Proszę, tu Abbado wśród tych, co i tak by zagrali bez niego:
http://www.youtube.com/watch?v=XBw6wwa7eC8&feature=related
MM będzie nagrywał w Konzerthausie Schuberta nie Schumanna. Symfonie rzeczonego zresztą od kilku dni jeżdżą z MM, MdLG i Mozartem do towarzystwa po Europie i poddają się procesowi ogrywania (również z myślą o przyszłym roku). Pozdrowienia dla wynurzonego Jerzego i wszystkich, którzy lubią być pozdrawiani 🙂
I wzajemnie, wzajemnie! 😀
Też lubię. 😆 I zawsze z przyjemnością ogonem odmachuję. 🙂
Hej, kudłaty ogonku 🙂
Idę spać, trzeba w końcu się przestawić na ten czas letni. Wpis rano. Dobranocka!
To ja napisałem Schumanna? Koniec świata, proszę pana!
Dzień dobry i wiosenny wszystkim.
Szczęśliwy to dywan, który zawsze może liczyć na zacerowanie dziur (pamięci). Beato, dzięki za poprawkę. Do Schumanna pan MM może też kiedyś dojdzie.
Dzień dobry 🙂 Pamięć się tylko lekko omsknęła i trafiła przez przypadek w sąsiedniego „Schu”, dziur nie stwierdziłam. Póki co droga niebawem już zmieni nazwę na „Jan Sebastian”, wcześniej tylko jeszcze drobny przystanek „Ludwig van” 😉
Profilaktycznie ostrzę już ząbki na dwie Ifigenie Glucka w Amsterdamie we wrześniu. A jakie fajne panie tam zaśpiewają!: http://www.dno.nl/index.php?m=performances&sm=season&s=333&sea=37&c=teamAndCast
Zawsze tak poodejrzewałem, że ten Schumann sam niczego nie pisał, tylko się 60Jerzym wysługiwał, a potem pod skończonym dziełem dopisywał własne nazwisko. 😈
Ciekawe, czy chociaż trochę kasy za to odpalał, czy Jerzy to wszystko tak w czynie społecznym… 😎
Buuu… no właśnie zapuściłam w końcu Netrebko w Pergolesim. To nawet nie jest, jak napisał Wielki Wódz, „jak ja pięknie śpiewam, no kurde”. Ona nawet nie śpiewa ładnie. Coś ohydnego stało się z jej barwą. Nie tylko nie wie o czym, ale chyba nie wie, czym.
Tymczasem wrzuciłam nowy wpis.
Ja bym bardzo prosił o nagranie z dwójki, może być z Internetu. Chyba rozpoznam co grają. I pozdrawiam !
No, już ktoś obiecał. Ja chyba będę słuchać na bieżąco. Bardzom ciekawa, ale nauczona doświadczeniem mogę rozpoznać, CO grają, ale niekoniecznie KTO gra 😉
Też pozdrawiam 🙂
Beato, dzięki za cynk – strona LMdL-G pozostawia ostatnio wiele do zyczenia. A co do pań w Amsterdamie – z pewną rezerwą podszedłbym do von Otter. Po jej ostatnim oglądzie i odsłuchu w Theater an der Wien w Kastorze i Poluksie miałem do jej Phebe – by tak rzec – niewiele do zawdzięczenia. W kwestii głosu – milczę, bo są dni i dni; jako widz oczywiście lepiej trafić na te lepsze. Ale od strony aktorskiej to było po prostu cięzkie do oglądania – w paru momentach wzbudziła moją wesołość (w sytuacji, gdy chodziło o efekt dokładnie odwrotny).
A sala Musiektheater ma śliczny uświatełkowany plafon – dla niektórych trochę musicalowy – moje skojarzenia idą jednka w kierunku Czarodziejskiego fletu.
W każdym razie kajeciki pora otwierać. Wiosna. Widziałem dzisiaj spasionego już wielkanocnie zająca. W chwilę po tym na drzewie zamieściłem kartkę z drogowskazem: „Buraki – w prawo”.
No to wiosenne: pa.
Bobiku najdroższy: ja to wszystko tylko i wyłącznie dla zdrowotności. I społecznie. Póki sił i środków.
Teraz pędzę stawiać następne drogowskazy – drób jest ostatnio taki zdezorganizowany.
Bobiku – czochram – prawie jak swojego kota. Piszę „prawie”, bo czort wi, co robi ta cholera (moja kota), a nóż to przeczyta.
W kwestii głosu są dni, ale są też lata, niestety. Ciężko zniosłem płytę sprzed kilku lat z piosenkami Purcella pani von Otter, jakieś to takie zmanierowane było do obrzydliwości, jakby się nie chciało, i pewnie się nie chciało, ale cóż, kontrakt. A niedawno u ruskich audiofilów trafiłem na podobno najlepiej zrobioną w historii świata płytę z chórem, kameralnym chórem z Angby konkretnie, słucham sobie bez przekonania, aż tu z chóru wyszła solistka i resztki włosów mi się wyprostowały z wrażenia. Patrzę na tekst małymi literkami – Anne Sofie von Otter. Ale to rok był 1978 i się raczej nie vrati.
Z Anne Sofie mam trochę pozytywnych doświadczeń na koncie, więc ma u mnie kredyt zaufania. Prawda jest taka, że nie widziałam jej jeszcze nigdy w wydaniu scenicznym, to były albo koncerty albo koncertowe wykonania oper.
Lubię u niej wokalną przebiegłość starej wyżeraczki (w najlepszym tego słowa znaczeniu), zdolność ukręcenia niezłego danka ze składników, które akurat są pod ręką (wiadomo, że głos już nie ma tej świeżości). Gdyby wprowadzić podział śpiewaków na tych, u których w podejściu do śpiewu przeważa(ją) 1) głowa, 2) trzewia, to Anne Sofie kwalifikuje się moim zdaniem do grupy pierwszej. No i czasem mi trochę w jej śpiewie brakowało właśnie „trzewi”, nie w sensie barwy, tylko przekazu emocjonalnego. No ale i tak ją lubię, z dobrodziejstwem inwentarza.
W każdym razie staram się nie nastawiać przed. A niech mnie zaskoczą, co mi tam. Dwie Ifigenie w pakiecie to i tak GLU(E)CK nie lada 🙂
W Poznaniu dzień dziś jakiś niewyraźny i nijaki, wiosna jakby zatrzymała się w pół kroku. Pozostaje zrekompensować brak wyrazistej wiosny na zewnątrz nadwyżką wiosny w środku.