„Ruch Muzyczny” już upada (oby czasowo)

Zadając tytułowe pytanie w majowym wpisie nawet nie myślałam, że szydło z worka wyjdzie aż tak szybko. Że nowy naczelny będzie ignorował całą redakcję i sam z pomocą grafika zrobi… nie chcę nazywać tego po imieniu. Na początku przyszłego tygodnia zamierza się tym produktem chwalić. Jakby było czym.

Może najpierw o ignorowaniu redakcji. O stylu bycia „nowego” wobec o wiele kompetentniejszych od siebie kolegów, którzy zęby zjedli na krytyce muzycznej, o redagowaniu nie mówiąc, można by już horror napisać. Może kiedyś napiszą go wspólnie koledzy. Ja tylko stwierdzę, że to doprawdy duża sztuka aż tak zrazić do siebie w takim tempie cały zespół. I dodam, że piszę ten tekst za całkowitą zgodą zespołu.

Ignorowanie: tu zacytuję list sekretarza redakcji Kacpra Miklaszewskiego do Grzegorza Gaudena (do wiadomości min. Zdrojewskiego). „Biorąc na siebie obowiązek redaktora prowadzącego, p. Tomasz Cyz, redaktor naczelny, pozbawił nas wszystkich jakiegokolwiek wglądu w skład i układ numeru. Mimo wielokrotnych próśb, potwierdzanych niespełnionymi obietnicami dostarczenia efektów kolejnych etapów przygotowań, pan Cyz nie omówił z żadnym z redaktorów działów układu, doboru fotografii, podpisów pod nie itp. Nikt z nas, ani redaktorzy, ani osoba zawsze czytająca korektę, nie dostał do wglądu pierwszej i drugiej korekty. (…) Ponieważ zespół nasz został odcięty od możliwości wykonania pracy, jaką zwykle wykonuje przygotowując do druku ‚Ruch Muzyczny’, oświadczamy, że nie przyjmujemy odpowiedzialności za kształt (układ materiałów, prawidłowość składu, stronę techniczną, korektę) tego numeru pisma”. Jedyna informacja zwrotna, jaką zespół na to pismo otrzymał, pochodzi od współpracownika Gaudena i jest następująca: pan Gauden daje panu Cyzowi absolutnie wolną rękę.

A teraz malutki przykład z tego, co powstało. Oparty na jednej recenzji.

http://szwarcman.blog.polityka.pl/ruch-muzyczny/ 

Komentarz: w „Ruchu Muzycznym” zawsze było miejsce zarówno na recenzje mniejsze, jak na większe, jeśli dotyczyły np. rzeczy nieznanej lub szczególnie ważnej, której się dodatkowych parę słów należy. Zemście za mur graniczny Noskowskiego ewidentnie większa recenzja się należała: niewykonywane po wojnie dzieło polskiego kompozytora, przy tym jedyna znana adaptacja muzyczna sztuki Fredry. Cyz obiecywał, że nadal będzie miejsce na zróżnicowanie recenzji. W taki właśnie sposób się z tej obietnicy wywiązuje. Nie mówiąc o elementarnym szacunku dla autora, którego mógł poprosić o skróty albo od razu zamówić mniejszy tekst.

Ponieważ nie jestem w stanie pokazać tu otrzymanego pdf z odnośną stroną, opiszę ten obrazek (streszczę tę kobrę). Z „nowoczesnym layoutem” jest mniej więcej tak jak z „nowoczesną reżyserią”: ma to służyć jego twórcom, nie czytelnikom. Miejsca na tekst jest więc w nowej makiecie minimalna ilość, a resztę kolumny zajmuje albo światło (modne), albo obrazki zupełnie od czapy. Na tej stronie znajdują się jeszcze dwie podobne recenzje-ogryzki (takich samych minimalnych rozmiarów) z projektu Muzyka form przestrzennych Cezarego Duchnowskiego i Marcina Rupocińskiego w Elblągu oraz z jednego z koncertów Sinfonii Varsovii z festiwalu SV Swojemu Miastu. Po stylistyce tych ogryzków domyślać się można, że pierwotne teksty zmasakrowano podobnie jak ten zalinkowany. Nad tymi trzema bzdyczkami widnieje napis „#przetworzenia” (nader oryginalnie), a nad nim… dwie fotografie Eustachego Kossakowskiego przedstawiające rzeźby z elbląskiego biennale z 1965 r. Czcionka także jest wielce „artystyczna”, czytaj: zniekształcona. Np. duże G nie ma kreseczki poziomej, lecz opadającą. Tak jest na pewno dużo śliczniej, o czytelności nie mówiąc.

Za kilka dni wszyscy to zobaczycie. Jak zechcecie oczywiście.