Żałoba w Katowicach

Na Śląsku ogłoszono żałobę z okazji tragicznego wypadku w kopalni Zofiówka. Czwartkowy program na festiwalu Kultura Natura pod batutą Alexandra Liebreicha był już dawno ustalony, ale niespodziewanie się w nią wpasował.

Pierwszy z wykonanych tego wieczoru utworów był jednak pogodny: była to młodzieńcza kantata L’enfant prodigue Debussy’ego. Kompozytor napisał ją jako 22-latek ubiegając się o Prix de Rome z sukcesem – pisałam kiedyś o tym utworze przy okazji warszawskiego wykonania. Powtórzę jeszcze, że to miła, łagodna, pastoralna wręcz muzyka bez wielkich pretensji, nawiązująca dyskretnie do motywiki orientalnej – opowiada w końcu biblijną historię. Wykazała się tu znakomita Johanna Winkel jako matka, która w libretcie otrzymała imię Lia; jej mąż (baryton Stephan Genz) został Symeonem, a tytułowy syn (tenor Christian Elsner) – Azaelem.

Jednak główny ciężar przypadł na część drugą, którą wypełniło Requiem Tigrana Mansuriana. Niedawno nagranie tego utworu pod batutą Alexandra Liebreicha z udziałem RIAS Kammerchor i Münchener Kammerorchester, napisane na ich zamówienie i wydane przez ECM, otrzymało International Classical Music Award oraz nominację do Grammy Awards. Tym razem chór był ten sam, soliści również ci, co na płycie – Anja Petersen i Andrew Redmond, ale orkiestrę stanowiła część sekcji smyczkowej NOSPR. Utwór ten słyszałam już i opisywałam parę lat temu w Poznaniu na festiwalu Nostalgia, jednak to wykonanie było o niebo lepsze – choćby z powodu rewelacyjnego RIAS Kammerchor, który pokazał zupełnie inne swoje walory niż poprzedniego wieczoru, a najbardziej niezwykłe były jego piana.

Chór ten może uzmysłowić nam, że nasze podejście do zawodu chórzysty zbyt często bywa na swój sposób amatorskie. Każdy z występujących w nim śpiewaków jest zarazem solistą i w każdej chwili może wystąpić również w tym charakterze; każdy też sam musi dbać o swoje kwestie techniczne. Jeśli ktoś wczoraj nie słuchał transmisji w Dwójce, tutaj jest ciekawa rozmowa ze wspomnianym przeze mnie wcześniej p. Januszem Gregorowiczem, dla którego ten koncert był jednak, jak się okazuje, przedostatnim – ostatni będzie teraz w Berlinie. Piękny gest wykonał dyrygent, przekazując mu swój bukiet kwiatów.