Jak to jest w tej Szwecji
Napisał dziś rano zeen, że warto by się przyjrzeć systemowi edukacji muzycznej w Szwecji. Życzenia blogowiczów są dla blogera rozkazem. To próbujemy.
Pisze na swej stronie ambasada Szwecji w Warszawie o „sieci komunalnych szkół muzycznych, które w latach 60. umożliwiły naukę dzieciom ze wszystkich grup społecznych”. Przy okazji podaje, że właśnie w Szwecji jest najwięcej chórów amatorskich proporcjonalnie do liczby ludności. Śpiewa się tam faktycznie chętnie i dużo i praktycznie nie słyszy się, żeby ktoś fałszował.
Tu się wypowiada niejaki Stonebridge. Nas tu zainteresuje szczególnie passus: „Mieliśmy darmową, rozbudowaną naukę muzyki w szkołach. Jeśli chciałeś grać na gitarze w trzeciej klasie podstawówki to szedłeś do dyrektora, dostawałeś terminy zajęć i darmowy instrument. Wszyscy musieli uczyć się gry na flecie (tu Stonebridge zademonstrował jak to wyglądało i jaki dźwięk wydaje flet), to było dość śmieszne. Ja grałem na gitarze, pianinie i klarnecie, ale uznałem że to nudne, bo w kółko graliśmy klasyczne rockowe, folkowe stare przeboje”.
Co jeszcze? W podstawówce w klasach I-III, gdzie jest nauczanie zintegrowane, osobni nauczyciele są do trzech przedmiotów: wychowanie muzyczne, WF i edukacja zdrowotna. (A urzędasów w naszym Ministerstwie Edukacji nie da się przekonać, że muzyki powinni uczyć dzieci fachowcy…) Potem zajęcia z muzyki są nadal, ale rozkład godzin i proporcje poszczególnych przedmiotów pozostawione są szkołom/gminom, swoboda jest dość duża. W liceum są już po prostu zajęcia artystyczne. O systemie szkolnym w Szwecji jest tutaj.
Edukacja muzyczna w szwedzkich szkołach polega przede wszystkim na żywym muzykowaniu. Specyfiką jest bardzo wysoka pozycja folku. Gdzieś trzy dekady temu Szwedzi zainicjowali program ożywienia na nowo swojej muzyki tradycyjnej – tradycje śpiewacze były stałe, inaczej z graniem. Dziś podobny stosunek do tej muzyki jest w całej Skandynawii. A co do tradycji śpiewania w chórach, są one silnie zakorzenione nie tylko w Skandynawii, ale i w krajach bałtyckich.
No i dla nas tu zaczynają się schody. Przeciętny Polak nie ma wielkiej ochoty na muzykowanie, uważa, że muzyka to coś, co sobie brzmi i bzyczy gdzieś tam, w głośnikach czy słuchawkach, i to mu wystarczy. Ile razy pod jakimiś artykułami o edukacji muzycznej rozwijała się w Internecie dyskusja, tyle razy pojawiały się w niej głosy mówiące, że po co grać czy śpiewać na siłę, przecież nie każdy ma talent muzyczny, lepiej po prostu słuchać. To jest jakieś niezrozumienie sprawy, przecież uprawianie muzyki nie jest tylko dla utalentowanych (a do jakiego stopnia nie jest, świadczą rozmaite przykłady z naszego szołbiznesu, że z imienia nie wymienię), że każdemu, kto nie cierpi na amuzję (a cierpiących jest nikły procent społeczeństwa), to się może przydać i sprawić frajdę, jeśli tylko prowadzący zajęcia potrafi pasją zarazić…
Komentarze
Oj. tak, tak! 🙂
Jak ja bym chciała grać na jakimś instrumencie.
Najprościej to chyba na gitarze z uwagi na dostępność instrumentu.
Może rozejrzę się za jakimiś kursami albo co. 😀
Pozdrawiam Dywanik i życzę Bywalcom dobrej nocy. 🙂
O! EmTeSiódemecka… Dobry wieczór i dobranoc 🙂
I cóż, że ze Szwecji? Oj, bardzo wiele to znaczy. Świetne chóry tam mają i uczą zdrowej emisji głosu! Ale i przywiązania do pieśni tradycyjnej i kondycji tej pieśni wypada pozazdrościć. Dwa lata temu gościliśmy u nas przy okazji Międzynarodowego Festiwalu Chórów Uniwersyteckich chór ze Szwecji. Niby program bez fajerwerków (właśnie opracowania pieśni tradycyjnych), ale ileż uroku. Ich największym atutem była naturalność. Wokalna i sceniczna. Dyrygentka w letniej sukience, z laczkami na nogach 😉 Stroje różne, trochę jakby prywatne, ale w ich przypadku to jakoś zupełnie nie przeszkadzało. Sprawiali wrażenie, jakby w każdej chwili i wszędzie byli w stanie przystanąć w grupie i zaśpiewać, dla przyjemności.
Trochę może szkoda, że śpiew i muzykowanie w ogóle tak bardzo przeniosło się z codzienności na scenę, gdzie trzeba „występować”. Bo kiedy pieśń towarzyszyła życiu codziennemu, to raczej nikt o „występowaniu” nie myślał. Była to czynność naturalna i dostępna (prawie) każdemu.
No właśnie! Przecież to nie o występy chodzi! (choć może niektórym… 😉 )
W uszach dźwięczy i bzyczy mi Rihm i to mi wystarcza 😀
A tak poważnie, to obawiam się iż listę tego, czego polska szkoła nie uczy właściwie można by bardzo poszerzyć… Także na przeciwnym, techniczno-naukowym biegunie.
W każdym razie, mialam to szczęście, że uczylam się gry na pianinie. Jak do tego podchodzilam, to inna sprawa, ale faktem jest, że jednak coś z tego mi zostalo. Teraz, gdy zapragnęlam grać moglam poprostu zacząć znowu. No, inna sprawa, że po latach nie grania, musialam niezle ćwiczyć, aby znów jako tako móc grać, ale satysfakcja jest, i to niemala, a co. 🙂
Tylko co powszechnie grać i śpiewać? Nie, żeby nie było, ale co komu przychodzi do głowy, kiedy ktoś poprosi o zaśpiewanie czegoś?
Waldek Rychły opowiadał kiedyś, jak wędrując po Bałkanach i zbierając muzykę, zawsze za usłyszaną pieśń oczekiwano od niego własnej. I czym się zrewanżować? „Poszła Karolinka”?
Jakoś nie dorobiliśmy się swojej „Czerwonej ruty”…
http://www.youtube.com/watch?v=iV_4XvldJw0
http://www.youtube.com/watch?v=irfi0EMWTz8
http://www.youtube.com/watch?v=OshxUzUB3Ow
ps. wiem, wiem, trzy linki, trzeba poczekać…
Dziękuję bardzo 🙂
I jak zwykle: zainteresowani dobrym i skutecznym systemem są entuzjaści i miłośnicy a nie tzw. decydenci…
Jak fajnie, hortensjo 🙂
PAK-u, oczywiście, że to prawda (to na poważnie), ale ja piszę o dziedzinie, którą się zajmuję – może mnie teraz naukowcy uzupełnią…
A w ogóle to w tej chwili wszyscy pewnie zajmują się Obamą. Ja nie, z wrodzoną przekorą 😉
(acc6)
MSZ ważniejsza od grania na instrumencie jest tzw. „music appreciation”. Albo przynajmniej w pierwszej kolejności nauka obcowania z muzyką, a potem dopiero nauka gry.
Nie lepszego sposobu na obrzydzenie muzyki w ogóle od nieudanych lekcji gry na instrumencie. Do tego dochodzą jakieś dziwne ambicje rodziców. Koshmar.
Sam wybór instrumentu też ciężka sprawa. Instrumenty smyczkowe potwornie trudne i ograniczona możliwość muzykowania, bo szansa na zebranie kwartetu smyczkowego w liceum dość nikłe.
Dęciaki trochę lepiej, ale podstawowy mankament braku możliwości gry solowej (jak wszystkie instrumenty melodyczne)
No i na koniec gitara i fortepian.
Uniwersalne, olbrzymi repertuar solo i zespołowy, stosunkowo łatwe do „załapania”. Brzmienie osoby ćwiczącej na gitarze mało inwazyjne dla otoczenia. Fortepian gorzej, ale podejrzewam, że duża większość zdecyduje się na kupno jakiejś Clavinovy, która umożliwia (o zgrozo!) granie w słuchawkach po prostu.
Powyższe uwagi są moimi osobistymi poglądami i dotyczą jedynie muzyki granej dla przyjemności. Wszelkie podobieństwo do gry profesjonalnej (zarobkowej) jest przypadkowe i niezamierzone.
Pani Kierowniczko, proszę zajrzeć do poczekalni i uwolnić mój wpis z 9:32…
Pani Kierowniczko:
1) Ja wiem, ale akurat wpis trafił na moje refleksje mające całkiem inną inspirację (i wcale nie chodziło mi o studenta, który mnie zapytał, ‚co to za trójkąt’ wskazując na oznaczenie gradientu funkcji…).
2) Mt7, Beata, Hortensja, Gostek Przelotem, zeen i foma ani słówka nie wspomnieli o Obamie. Przekorni jacyś 😉
Gostku:
Ja myślę, że to raczej sprawa podejścia. Lekcji fletu nie wspominam dobrze. Ale pamiętam jaką frajdą było dla mnie bawienie się na klawiaturze wstukiwanie beatlesowskiego „Yesterday”. Oczywiście, wcześniej nastąpiła „music appreciation”, bo „Yesterday” znałem i lubiłem. Myślę jednak, że można dość śmiało założyć, iż dziecko, które trafia do szkoły obcuje dostatecznie z mediami, by jakąś muzykę znać…
A w ogóle przecież nie trzeba zaczynać od „realizowania nieudanych ambicji” – można zacząć od takich zabaw, jakie uprawia foma z Mikiem 😉 A propos, zaległe najlepsze życzenia urodzinowe dla Juniora! 😀
A dziękuję 🙂
Ostatnio Miko skomentował jakieś forte blach w Sinfonietcie Janačka
„ale głośno instrumenty zagrały”
No to na obudzenie 😀
http://www.youtube.com/watch?v=jVN5STjc4ng&feature=related
Poszła Karolinka
Do Ciechocinka
Ale po drodze naszła zadymka
Oj dana dana…
Ot i całe śpiewanie, mnie tam nikt nie namówi… 🙄
O, nasz poeta ludowy się odezwał 😀
Może słynna pieśń o Józku?… 😉
„by jakąś muzykę znać…”
„muzyka to coś, co sobie brzmi i bzyczy gdzieś tam…”
Trzeba wyjść od Dody i Ich Troje i wykazać umiejętnie, że są na świecie lepsze rzeczy, ale bez mesjanizmu, krytykanctwa i pogardy.
Za parę lat nikt już nie będzie pamiętał o Dodzie i Ich Trojgu 😀
Będzie Dododa i Nas Trzech…
Ale będą klony, odpowiedniki, opakowania zastępcze, kolejne wersje…
Geszeft musi się kręcić
Właściwie to następna będzie Odejmie, potem Pomnoży, Podzieli, Wyciągnie Pierwiastek….
Kochani – ten rynek nigdy nie umrze.
Ha! Właśnie! Całkiem zapomniałem, że mam tytuł Zasłużonego Artysty Ludowego!
Co niektórzy to pewnie nawet o tym nie wiedzą… taki los…
No to już wiedzą 😀
W tej Szwecji to mają klawe życie 😎
Zapracowali sobie na to…
Ale po alkohol muszą jeździć do Danii…
To juz nie do nas, foma ?
@foma: AFAIK nie muszą nigdzie jeździć, mogą go sobie kupic na miejscu albo legalnie sprowadzić:
http://www.psz.pl/index.php?option=com_content&task=view&id=4789
Hehe, zachciało im się Unii, to teraz mają 😆
Znaczy, Unia w Szwecji to hiszpańskie wino i skumbrie w tomacie na zagrychę? 😉
Dawno nie byłam, ale być może… 😀
Bobiczku, co z blogiem? Zatkał się 🙁
Pani Dorotko,
to naprawdę jest bardzo fajne, ale gdy spotkamy się z okazji następnego zjazdu, to szepnę Pani na ucho, co mnie najwięćej zmoblizowalo do tego, aby ponownie usiąść do pianina…… 😀
Gostek przelotem,
może to dziwić, ale marzę o tym, aby kupić pianino na sluchawki. Bynajmniej nie dlatego, że podoba mi się brzmienie instrumentu. Po prostu mój mąż, nie za bardzo lubi jak gram, a wchodzą tu w grę różne względy. 😆 😆 😆
PAK 09.49.
Bardzo się cieszę, że Obama wygral, ale nie mialam czasu wcześniej tego skomentować. Ale toast za zwycięstwo Obamy zdążylam już wychylić.
😆
Troche pozno, ale mam pytanie: czy szwedzka powszechna edukacja muzyczna zaowocowala w talenty muzyczne? Oczywiscie, poza grupa ABBA i Ace of Base?
Mnie to nie dziwi w ogóle.
Cena, utrzymanie (stroiciel, konserwacja), „hałas” (jak ktoś nie ma domu z oddzielnym, wytłumionym pomieszczeniem), gabaryty – dla użytkownika „domowego” wszystko przemawia za kupnem Clavinovy (czy innego Rolanda).
Słyszałem natomiast, że szerokość klawiszy jest trochę inna w tych elektronicznych pianinach, z czego wynikają problemy z trafianiem w klawisze na fortepianie prawdziwym.
Jeszccze o Obamie. Ogladalem wybory wczoraj w nocy, do 11 wieczorem. Potem spasowalem, gdy wiadomo bylo, ze „he took not only Manhattan but Pennsylvania and almost Indiana”. To byl moj faworyt nawet w czasach, gdy szalala Mrs. Clinton. 🙂
Pianino na słuchawki… hmmm…
No tak, prawdę mówiąc rzeczywiście do prostego domowego użytku to i owszem. Ale czy można na tym robić muzykę? Bo ja wiem…
PA2155 – może nie tyle w talenty, co w ogólne, powszechne zdolności 🙂 Ale i w poważnej muzyce współczesnej talentów w Skandynawii nie brakuje. Świetna była kilka lat temu Warszawska Jesień poświęcona właśnie muzyce z krajów skandynawskich i bałtyckich.
A hortensja @14:53 mnie zaintrygowała… 😉
O Obamie się nie wypowiadam. Za mało danych… To wielka niewiadoma.
Niech Was krzaczki i tytuł nie zwiodą. Frifot to prawdziwa szwedzka muzyczka
http://www.youtube.com/watch?v=gLpEYOP1_fY
Swoją drogą, że tak długo żaden szwedzki link się nie pojawił… 😯
„czy szwedzka powszechna edukacja muzyczna zaowocowala w talenty muzyczne”
Birgit Nilsson, Nicolai Gedda, The Cardigans (Nina Persson), Opeth, Marduk, Jakob Lindberg…
Zresztą tu chyba nie chodzi o liczbę genialnych muzyków?
No Gostku, taką litanię można wypowiedzieć o każdym kraju 😉
foma @15:16 – bo czekaliśmy na znawcę 😉
taaa… to teraz coś lżejszego
http://www.youtube.com/watch?v=DLjkWGNunRM
„Ale czy można na tym robić muzykę?”
Z punktu widzenia osoby grającej profesjonalnie (zarabiającej w jakiejś sporej części na życie z grania) – pewnie nie.
Ale tu chodzi o radość muzykowania (music-making)!
Zresztą, te elekroniczne fortepiany to specyficzny gatunek, bo nie ma analogicznych elektronicznych wersji żadnego innego instrumentu (chyba że virtual drums Rolanda).
ad Litania – ano można. Jak zatem odpowiedzieć na to pytanie? Trza by między ludzi iść, popytać, sprawdzić.
Nie pamiętam, czy ten link był?
http://miasta.gazeta.pl/plock/1,35681,5855449,Doda_patronka_szkoly__Nie_krzywdzcie_uczniow.html
Tu nie było, ale i owszem, słyszałam o sprawie, tyle że właśnie w kontekście, że dzieci wybrały Dodę, a tu się okazuje, że wcale tak prosto nie było…
A tymczasem w poniedziałek, tym razem w Filharmonii Narodowej, znów festiwal Śpiewającej Polski:
http://www.nck.pl/?sp
408 szkół po dwóch latach to może nie jest tak dużo jak na całą Polskę, ale zawsze coś…
Z chóralnej „listy przebojów”: „Kung Liljekonvalje”, pieśń o smutnym królu, którą mają w repertuarze (prawie) wszystkie szwedzkie chóry, choć prawdziwie przejmującą wersję słyszałam pod ręką guru europejskiej chóralistyki, Szweda (a jakże!) Erica Ericsona.
Tutaj w wykonaniu chóru szkoły muzycznej ze Sztokholmu:
http://www.youtube.com/watch?v=Jqu7jBtdNpk
Szwedzki to w ogóle wspaniały język do śpiewania: Dużo samogłosek a tym samym odcieni brzmieniowych 🙂
A wracając do Erica Ericsona: jest fenomenalny. Byłam dwa razy na letnich warsztatach, na których pracował z chórem i młodymi chórmistrzami. Chór śpiewał pod jego ręką b. ambitny utwór E. Rautavaary, „Pierwszą elegię” do tekstu Rilkego. Nie tylko panował, ale królował nad całością, a wzrost intensywności pod koniec utworu (bo nie tylko głośności) osiągał za pomocą dyskretnego ruchu ręki, jakby kręcił gałką głośności przy radiu.
Oczywiście, że Obama, to wielka niewiadoma. Ale gdy przypomni się co wyrabial Bush……. W każdym razie mam nadzieję, że tak fatalnego prezydenta jak Bush, Ameryka nie będzie miala już więcej.
Też pamiętam Ericsona z chórem radiowym sztokholmskim na Warszawskiej Jesieni. Wszystko ten chór potrafił.
A język szwedzki i w mowie też jest melodyjny, taki tańcząco-śpiewający ze swoim podwójnym „bujanym” akcentem…
A jaki melodyjny jest w piśmie i na obrazku… 😉
http://www.youtube.com/watch?v=0-Njbqlmck4&feature=related
Ladne to 🙂
A ja ciągle nie mogę odsłuchać 🙁
Na 19. idę do kina na pokaz filmu Szumowskiej.
Pani Kierowniczko, blog zatkał się był w związku ze zmianą adresu na bardziej chic, ale już się odetkał. Jak się teraz na mnie nakliknie, to powinienem już mieszkać pod nowym adresem. 😀
Już wiem 😀
Ciekawe są dzisiaj wpisy, zwłaszcza ten Beaty. Bardzo mi się podobał w dzisiejszej Polityce wywiad z Agnieszką Duczmal (którą bardzo cenię), świetnie poprowadzony i bardzo ciekawy. Równie dobry jest felieton Daniela Passenta, też na tematy muzyczne. Nic zatem dziwnego, ze nasza Pani została w nim wymieniona.
Czy wywiad z Agnieszka Duczmal tylko dla wybranych, tzn. papierowy?
Chyba tak, w wydaniu internetowym nie mogę go znaleźć.
baba, Piotrze,
z bieżącego wydania Polityki dostępne na stronie jest ledwie kilka artykułów. Na całość trzeba czekać do następnej środy, kiedy to wcześniejszy numer trafia do archiwum, a stamtąd można już wyciągnąć wszystko co się chce, bez ograniczeń.
Kto wymyślił ten tytuł???!!!
http://www.jazz-jamboree.pl/index2.html
Przecież to przedszkolny błąd, ten apostrof!
Gostku, jesteś pewien, że ten ktoś przy tym myślał? 😉
Poczekamy, trudno. Dobrze, ze jakas nadzieja jest 😉
Ten ktoś raczej nie myślał, a już na pewno nie znał lenguydża 😉
Wróciłam z kina. Ciężki film i mocny. Dziewczyna ma szanse na Paszport Polityki… Świetna muzyka Mykietyna.
Z przyjemnością zaraz obejrzę felieton Pana Daniela, nawet nie wiedziałam, że był uprzejmy nadmienić moje skromne miano 😆
Już zajrzałam. Ach, jakże uprzejmy jest Pan Daniel, że mnie nie zaliczył do sekcji geriatrycznej 😆
Pan redaktor zaliczyl Pania do mlodziezy o ile pamietam. Sympatycznie sie wypowiedzial w tej kwesti.
Ma duze poczucie humoru i lubie czytac Jego artykuly.. chociaz poglady mam troche odmienne.
Kierownictwo jest wieczne i nie podlega niszczącemu działaniu czasu…
Ach, dzięki, szarmancki Komisarzu 😀
W końcu przesłuchałam szwedzkie linki, bardzo ładne, szczególnie ten króciutki z 16:05 😀
Pani Kierowniczko, ta sekcja geriatryczna to całkiem niezłe towarzystwo, myślę że parę osób chciałoby się załapać.
Ja kupuję pisma i czytam artykuły nie dlatego, że oczekuję zgodności z moimi poglądami.
Interesują mnie różne opinie, musi być spełniony jeden warunek: brak natrętnego pouczania.
Elegancja stylu i lekkość pióra mile widziane. 🙂
Poczucie humoru – baaaardzo wskazane. 🙂
Żeby tak jeszcze mieć je ciągle pod ręką na zawołanie, eh!
Ja też podziwiam naszą sekcję geriatryczną. Jerzy Kleer już dawno się nie udziela, ale Marian Turski jest chyba najstarszym (82 lata!) kierownikiem działu tygodnika opinii – co ja mówię, kierownikiem działu, jest jednoosobowym działem historii! I to od początku istnienia pisma 😯
Niepolityczna, jednoosobowa, strasznie do tej chwili zapracowana sekcja szczeniacka melduje się z wieczornym merdankiem. 😆
Wstawać śpiochy!!!
Witaj Doro
żałuję , że wczesniej nie odkryłam Twojego blogu , dopiero jak sie spotkałyśmy w koszyczku Bobika, jeśli pozwolisz od czasu do czasu zatrzepoczę tu skrzydłami , dzisiaj sie tylko witam
Muzyka mnie ogarnia niekiedy jak morze!
Ku mojej gwieździe bladej
Pod stropem mgły lub w puste eteru przestworze
Rozpinam żagle(Baudelaire)
Dzień dobry! I witam nietoperzycę 🙂 A Baudelaire piękny.
Ja nic nie rozumiem! Czy zaszły tu jakieś przegrupowania służbowe? Komisarz budzi zamiast śledzić?! 😯
Tak się zdarza… 😀
Witam, witam i pytam!
A co to za wynalazek „sekcja geriatryczna”? Bardzo mi się nie podoba. Młodość to okropny czas, człowiek nie wie, czego chce, nie wie, czego nie chce, nieustający wiek średni jest super. Ta „sekcja” to chyba „dojrzały wiek średni”, dobrze mówię?!
I jeszcze Allla o tej porze? 😯 Się porobiło… 😆
Cześć Bobiku! 😆 Się robi bezustannie! Dzisiaj wręcz wyjątkowo bezskutecznie! 😆
No to już spieszę tłumaczyć. Muszę w tym celu zacytować felieton p. Daniela Passenta z najnowszej papierowej „Polityki”:
„Kiedy mam ochotę spotkać rówieśników – idę do filharmonii. Nie widzę tam ani jednej twarzy z okładek opiniotwórczych tygodników, ani jednej postaci z telewizji, ani jednego asystenta czy profesora dziennikarstwa. Owszem, spotykam kolegów z ‚Polityki’, ale to sekcja geriatryczna – Jerzy Kleer i Marian Turski. Młodzieży tyle, co Brahms napłakał. (Pomijam Dorotę Szwarcman, bo ona tam jest na stałe)”.
Po pierwsze – dementuję! Nie jestem tam na stałe, bo jak mogłabym tam być wtedy, kiedy bywam gdzie indziej? Jeszcze nie umiem się rozdwajać, choć nie ustaję w nadziei 😉
Po drugie – Brahms muzycznie to dość dużo napłakał, więc może nie jest tak źle…
Bobiku, nie samym śledziem żyje komisarz…
Zaniosłam wpis na stronę Partii Kobiet, do wątku Edukacja – http://www.polskajestkobieta.org/phpbb/viewtopic.php?t=3801 .
Pani Doroto! Witam, witam 😆
Pan Daniel pewnie sądzi, że Pani mieszka w filharmonii i tylko czasami gdzieś buszuje po co ciekawszych zakątkach, w których „się dzieje”. Z punktu widzenia kosztów mogłoby to byc ciekawe rozwiązanie… Ponadto ile czasu oszczędzonego na dojazdach! A sekcjom geriatrycznym mówimy stanowcze „nie”. No w życiu nie chciałbym byc zaliczona do jakiejkolwiek „sekcji geriatrycznej”. 🙁
A poza tym w filharmonii jest pewnie więcej kątów do wciskania płyt i książek, co rozwiązałoby inne problemy Kierownictwa…
http://szwarcman.blog.polityka.pl/?p=227#comment-27914
A skąd my właściwie wiemy, gdzie Pani Kierowniczka te wpisy pisze i z nami gawędzi? Przy współczesnej technice może śmiało uprawiać to wszystko w filharmonii. 😉
W sprawie sekcji geriatrycznej jestem tolerancyjny. Niech ona sobie istnieje, pod warunkiem, że zapisy do niej będę wyłącznie na własne żądanie. 😀
Tak, foma ma racje. Same zalety. Śródmieście, a wewnątrz przestrzeń, grają dość często, kolorystyka wnętrz akceptowywalna, kątów do zagospodarowania dostatek, a i znajomi mieliby gdzie przysiąść!
Pani Doroto, co Pani na to?!
ja zrozumialam wyraznie ze Pani nalezy do mlodziezy..Tez nie lubie jak mi sie liczy lata , bo nie mozna sie doliczyc.
Co ja na to? Za bardzo cenię sobie prywatność 😉
Ktoz tej prywatnosci sobie nie ceni ? 🙂
Ale czasem lubię wyjechać z mojego zagraconego Absolutnie Potrzebnymi Rzeczami mieszkania i pobyć sobie w hotelu. Jutro właśnie jadę na dwa dni do Miasta Łodzi 😉
Dziś natomiast idę na koncert Antylczyków, o których pisałam tutaj:
http://szwarcman.blog.polityka.pl/?p=194
Takie rzeczy będą grali:
http://www.teatrwielki.pl/tekst.php?id=2374
Dawniej się mówiło elegancja, Francja, a teraz mówi się, jak widzę, Elegancia, mazurka. 😀
Elegancia Mazurka (m.in.):
http://www.youtube.com/watch?v=Ap_n2GwqQf8
Elegancia może przybierać różne formy… 😆
http://www.youtube.com/watch?v=rJFTiA2QWk8
To już nie jest zwykła elegancia. To jest wręcz elegąsja 😉
No, od razu było widać, że to niezwykła elegancia. 😉
Pani Dorotecko, obejrzałam film Carlosa Saury „Fados”. Czy mogłaby Pani coś o fado napisać? A może już było, ale nie jestem na bieżąco? 🙂
http://uk.youtube.com/watch?v=MiyZJX-V1dg&feature=related
🙂 🙂 🙂 🙂
http://uk.youtube.com/watch?v=IW5JpH2gkwA&feature=related
🙂 🙂 🙂 🙂
Bardzo ładne 🙂
A ten Narcyz z Kamerunu – przepiękny 😆
Gosicku! Bywało o fado, i owszem, ale raczej mimochodem. Zrobię pewnie kiedyś wpis, jak będę trochę wolniejsza i zrobię research jakiś dodatkowy poza tym, co już na ten temat wiem…
Na razie wpis będzie o wieczorze, z którego właśnie wróciłam, bo było po prostu uroczo 😀
Czyżby Pani Kierowniczka zamiast w filharmonii postanowiła zamieszkać na Antylach? 😀
Wychodzi na to, ze Poni Dorotecka przy wejściu do Saloniku bedzie musiała zawiesić taki zesycik, do ftórego kozdy blogowic bedzie mógł wpisywać, na jaki temat fciołby mieć wpis 🙂
Dobrej nocki 🙂
Bobicku, a moze na tyk Antylak tyz jest jakosi pikno filharmonia? 🙂
Jesce roz dobrej nocki 🙂
Nasz Owczareczek spać się od nas bierze?
Ja jeszcze biegam, bom ja nocne zwierzę 😀
Dzięki, Owcarecku, za pomysł Blogowej Książki Życzeń – to chyba niezły pomysł 🙂
Na Antylach byłoby całkiem miło, podobno o tej porze roku jest ok. 30 stopni… (tu rozmarzona kufa)
Dobranoc! Antylski wpis już jest 🙂