Harmonie i rekwiemy

Dziś minęło ćwierć wieku od upadku muru berlińskiego i akurat pojawiłam się w tym ciekawym obszarze Niemiec, bliskim Polsce, gdzie w tym roku doroczny festiwal muzyczny jest poświęcony polskiej muzyce i muzykom.

Festiwal, jak widać, trwa już ponad dwa tygodnie i różne rzeczy się tu działy – niektóre mogą nas trochę zaskakiwać, ale program był budowany wokół zainteresowań tutejszej publiczności. Dotarłam na trzy koncerty finałowe w wykonaniu Sinfonii Varsovii – wcześniej nie dało rady, zbyt dużo się w Polsce dzieje. A przecież wykonywano tu również muzykę mniej znaną, której ciekawie byłoby posłuchać.

Ja trafiłam praktycznie na same przeboje. Dziś SV grała pod batutą znanego publiczności Festiwalu Beethovenowskiego, a wcześniej Wratislavii Cantans, Rolfa Becka, z udziałem Internationale Chorakademie Lübeck i solistów z tego chóru wyłonionych. Początkowo planowany był tylko utwór Andrzeja Panufnika Harmony (z wiadomych przyczyn) oraz Requiem Mozarta. Dyrygent wpadł na nietuzinkowy pomysł, by pomiędzy nimi wykonać jeszcze Cantus in memoriam Benjamin Britten Arvo Pärta i z tego utworu przejść bezpośrednio, bez wywoływania oklasków, do Mozarta. Trochę to się dziwne wydało, ale posłużyło pewnemu wyciszeniu.

Koncert odbył się w gotyckim ewangelickim kościele św. Piotra w Wolgast (nie na samej wyspie, trzeba było wjechać na ląd), który jak na niewielkie miasteczko jest ogromny, a w surowym, pomalowanym na biało wnętrzu wisi na ścianach zaskakujący dosłownością cykl obrazów przedstawiających taniec śmierci; w tym anturażu Requiem zabrzmiało szczególnie mocno. Zwłaszcza że Beck poprowadził je bardzo emocjonalnie i energicznie, w szybkich tempach. Wśród solistów znalazła się i Polka – Karolina Sikora, związana dziś z Operą Bałtycką, która sama mi przypomniała, że pochwaliłam ją w recenzji z tamtejszego Króla Ubu Pendereckiego (rzeczywiście była wówczas świetna). Jak się okazuje, studiowała w Hamburgu, a w Internationale Chorakademie uczestniczy od ponad 10 lat, z tym, że wcześniej było to przedsięwzięcie wakacyjne związane z festiwalem w Szlezwiku-Holsztynie. Festiwal z chóru zrezygnował, wzięła go pod skrzydła Lubeka, a działalność rozszerzyła się na różne momenty w roku, tyle że są to raczej pojedyncze projekty. Młoda śpiewaczka (alt) podkreśla, że śpiew w chórze bardzo wiele jej dał i wciąż daje. Żeby więcej śpiewaków to rozumiało…

Ciąg dalszy jutro w Świnoujściu, a wielki finał pojutrze w Peenemünde. Wieczorem się strasznie rozpadało, ale mam nadzieję, że do rana przejdzie…

PS. Jeśli ktoś był na Opera Rara i ma ochotę się wypowiedzieć, zapraszam.