Musikfest się rozpoczął
Goście z Ameryki pod austriackim dyrygentem i z udziałem niemieckiej skrzypaczki. Wspaniale usłyszeć taką maszynę do grania, także w Lutosławskim.
Pittsburgh Symphony Orchestra istnieje od 1898 r. Gdzie my tam do nich (z wyjątkiem o parę lat młodszej Filharmonii Warszawskiej)… Od pięciu lat jej szefem artystycznym jest Manfred Honeck, człowiek bardzo pracowity, będący też głównym gościnnym dyrygentem Filharmonii Praskiej, wcześniej też szefem opery w Stuttgarcie. W Pittsburghu będzie pracował do sezonu 2019/20. Polubili go tam widać.
Orkiestra pittsburska ma charakterystyczne dla zespołów amerykańskich jasne brzmienie. Zwłaszcza w smyczkach, które się z tym ujawniły już w pierwszym w programie utworze: Suicie na orkiestrę smyczkową Janáčka. To dzieło 23-latka i nigdy nie rozpoznałabym autora (dobra niemiecka szkoła się kłania – Lipsk, Wiedeń) – całkowicie jeszcze neoromantyczne, choć sam początek ma parę oryginalnych zwrotów. Ale kto by się spodziewał, że ten kompozytor napisze np. Sprawę Makropulos? Chyba nikt. Różne bywają momenty kształtowania indywidualności, niektórzy już ją ukazywali będąc dziećmi, inni dużo później.
Jak Anne-Sophie Mutter gra Lutosławskiego (tu zagrała Łańcuch II), wszyscy wiemy i trudno powiedzieć coś nowego jak tylko to, że nikt tego nie gra tak jak ona i że czuje się, jak kocha tę muzykę, gdy pieści każdą jej nutę. Grała i wyglądała jak milion dolarów (w pięknej turkusowej sukni). Entuzjazm sali był przeogromny, oklaski trwały dobrych kilka minut, ale artystka zdecydowała się nie bisować. Cóż, niestety Lutosławski nie napisał żadnego utworu na skrzypce solo…
Znakomicie został też przyjęty ostatni punkt programu – Życie bohatera Richarda Straussa. Maszyna do grania pokazała się w całej okazałości. Jeden był moment zachwiania, kiedy rozpoczął się fragment przedstawiający adwersarzy bohatera, gdzie nakładają się na siebie złośliwe frazy instrumentów dętych drewnianych. Dyrygent wprowadził tę część zbyt szybko i zrobił się lekki bałagan. Ale później już było tylko wspaniale i efektownie. Po długich oklaskach dwa bisy: jednym było opracowanie orkiestrowe jednej z pieśni Schuberta, drugim – powrót do Richarda Straussa: końcowy walc z Kawalera srebrnej róży.
Dobry początek festiwalu.
Komentarze
Pobutka.
Dzień dobry 🙂
Msza Głagolicka będzie tu wykonana w sobotę przez Berlińskich Filharmoników pod Rattlem, z udziałem chóru filharmonicznego z Brna. I solistów oczywiście. To na koniec, a wcześniej Lieder eines fahrenden Gesellen Mahlera (z Gerhaherem!). I przed tym wszystkim – II Symfonia Lutosławskiego. Oczki się otwierają ze zdziwienia na taki zestaw 😯 Ciekawam, jak to wypadnie.
O ile pamiętam, to na ten koncert wybiera się 60jerzy 🙂
Dzień dobry, oglądałam ten koncert wczoraj dzięki telewizji arte. To oczywiście nie to samo, co siedzieć w „cyrku”, ale widok Mutter (rzeczywiście, wyglądała jak milion dolarów), która każdą nutę Łańcucha II ma dopieszczoną, a przecież wykonuje ten utwór z takim pietyzmem i miłością – wielkie przeżycie. Orkiestra z Pittsburga – fantastyczna. Dziś rano chciałam sobie przypomnieć wczorajsze wrażenia, ale jeszcze są nie gotowi i proszą o cierpliwość. W każdym razie przez 19 dni koncert będzie dostępny na stronie arte.tv. A Pani Kierwowniczce zwyczajnie zazdroszczę.
@ donna.elvira – dzięki za wiadomość o arte! Na sali oczywiście odczucia są inne. Mój kolega Kuba Puchalski, który też właśnie tu przyjechał, był wczoraj w tym miejscu po raz pierwszy i stwierdził, że słuchanie muzyki tutaj to jak przejażdżka mercedesem 🙂 Ja zaś po raz kolejny – choć nie byłam tak znów wiele razy – jestem pełna nabożnego podziwu dla Hansa Scharouna, który potrafił tak to zaprojektować, że z niemal każdego miejsca słychać dobrze. Może i są miejsca, w których słychać gorzej, i bywalcy pewnie o nich wiedzą… ale ja, jak dotąd, nie.
Na tubie jest kilka kawałków z tegorocznych Chopiejów. Na przykład to: https://www.youtube.com/watch?v=zQ2xvbgq8go
Ja raz słuchałam koncertu w tej niesłychanej sali. Zgadzam się z p. Kubą, z tym, że dla mnie była to przejażdżka rolls roycem. Akustyka jest niewiarygodna! „Słychać” to nawet w tzw. Digital Concert Hall (też będą w nim pittsburczcy i Mutter dostępni). A w arte już jest cały koncert (łacznie z wywiadem Honecka w przerwie). Mimo że to powtórka, poczułam się znowu dumna, słysząc ten entuzjazm po Lutosławskim.
Skoro mowa o słuchaniu przez internet, to z przyjemnością odkryłem, że jeszcze dziś o 14.00 (CET) w trzecim programie BBC wyemitowana zostanie godzinna audycja w całości poświęcona festiwalowi Mazovia Goes Baroque! —> http://www.bbc.co.uk/programmes/b039bd1z
@Aga, śliczne to było, słuchałam transmisji radiowej. Bardzieij podobały mi się bisy niż właściwy koncert. Dzięki, nie spodziewałam się, że będzie dostępne nagranie. Zapisałam sobie.
Jest i Marthita 🙂
https://www.youtube.com/watch?v=xrSvoR_ipaw
Podrzucam trochę zdjęć 🙂
https://picasaweb.google.com/110943463575579253179/Berlin20131
Pikne jak zawsze 🙂 Tylko ta perforowana ściana z dziurkami najbrzydsza w tym wszystkim 🙁 Nawet pakunek ze stołkami za sznurkiem zabawny.
No proszę, a mnie się ta ściana i jej forma bardzo podoba 🙂 Łącznie z kolorem, który, choć za dnia jest paskudnie sraczkowaty, wieczorem nabiera szlachetnej złotej barwy… 🙂
PK, wbrew temu co inni doniosą zarówno wczoraj (Norrington), jak i dziś (Kaspszyk) było naprawdę pięknie. Dziś Orkiestra FN i chór znakomici, kwartet również na poziomie – szczególnie sopran i bas. Dyrekcja nowego dyrektora porywająca.
Ja właśnie czekam z nadzieją, aż ktoś doniesie z Chopiejów zwłaszcza o Norringtonie. Bo co było na Verdim, jestem w stanie sobie wyobrazić 😉
To ja ‚donaszam’, że Sir Roger Norrington, to sympatyczny człowiek, lubiący pożartować w czasie dyrygowania. A to przysiadł na przyzbie pulpitu dyrygenckiego, a to pomaczał ręką i zawołał – goodbye, do harfistek, a to rozśmieszał członków orkiestry i robił miny do publiczności. 😀 Poza tym dyrygował i wydaje mi się, że świetnie panował nad tą czynnością.
Orkiestra była znakomita, chociaż niektóre 😉 🙂 uważały, że za duża i za głośna. No głośna była w tym Berliozie, ale jak mogła nie być.
Zaskoczył mnie dźwięk fortepianu Erard, a przecież słyszałam już go trochę. Agę chyba też, bo obie poszłyśmy oglądać w przerwie, co tak pięknie gra.
Nikolai Demidenko też bardzo w porzo, jak dla mnie. Lojalnie uprzedzam, ze głosy były podzielone, ale to przecież normalka. Matko, jak ja się wyrazam!
Moniuszko też mnie zaskoczył tym, że mi się podobał. 😆
Niestety, nic mądrzejszego nie napiszę.
To było przyjemne zwieńczenie Chopiejów.
Pomachał, nie moczył ręki.