I po fortepianach

Dwie tury finałowych przesłuchań pianistów na Konkursie odbyły się dziś w NOSPR: trójka grała przed południem, trójka po południu. Wyniki zostały ogłoszone w rekordowym tempie – już o 21.

Wygrał Tymoteusz Bies – nazwisko, które prawdopodobnie pamiętają obserwatorzy ostatniego „dużego” Konkursu Chopinowskiego, choć może niekoniecznie, bo nie przeszedł do II etapu. Miał wtedy zaledwie 20 lat, był najmłodszy z polskiej ekipy i bardzo mi było szkoda, że nie puszczono go dalej, bo już wtedy wydał mi się bardzo muzykalny. Napisałam wówczas, że trzymam za niego kciuki i widać z opóźnieniem, ale pomogło. Tymoteusz otrzymał również nagrodę za najlepsze wykonanie utworu Karola Szymanowskiego – a grał ich w poprzednich etapach dość dużo: Etiudę es-moll, Mazurki op. 62, Wariacje b-moll i dwie części Masek – właśnie w jego wykonaniu Błazna Tantrisa słyszałam jadąc samochodem ze znajomymi z premiery Alciny i tak zatęskniłam za tym repertuarem…

W finale grał jednak nie Szymanowskiego, lecz Rapsodię na temat Paganiniego Rachmaninowa. Na początku wydał mi się dość grzeczny (jak na takie nazwisko…), ale potem ukazały się większe emocje. Technicznie jest bardzo sprawny, ma świetną artykulację, ładną barwę dźwięku. Jednym słowem sukces zasłużony. Na ogłoszeniu wyników ubawił nas, bo przyszedł w czerwonym dresie. To chłopak miejscowy, podobnie jak zdobywca II nagrody Mateusz Krzyżowski, i obaj przyszli z rodzinami. Ten drugi jednak – jedyny, który grał IV Symfonię Szymanowskiego – podobał mi się mniej, z początku był dość ostrożny, potem się rozkręcił.

Trzecie miejsce otrzymała jedyna niepolska uczestniczka finału, Koreanka Seung Hui Lim. Grała II Koncert Rachmaninowa; początek był świetny, znakomite crescendo z ładnymi zmianami barwy, ale w dalszym ciągu bardzo walczyła z orkiestrą, żeby się przez nią przebić. Chwilami więc jej forte brzmiało niezbyt ładnie, było wysilone. Zdaje się, że werdykt nie był dla niej dobrą wiadomością, bo popłakała się na scenie. Wiadomo, że trzecia nagroda to nie pierwsza. Ale cóż mają powiedzieć ci, którzy nie otrzymali nic? (Na tym konkursie nie ma wyróżnień.) A wśród finalistów byli jeszcze Mikołaj Sikała, który jak na syna jazzmana nie za bardzo pokazał się w jazzującym Koncercie G-dur Ravela, Anna Szałucka, która wykonała I Koncert Prokofiewa świetnie pod względem technicznym i emocjonalnym, ale w głośnych momentach nie dała rady przebić się przez orkiestrę, oraz Adam Kałduński z antyromantycznym (co akurat mojego sprzeciwu specjalnie nie budzi) i dobrym technicznie I Koncertem Rachmaninowa.

Tak w ogóle to nie za bardzo rozumiem tego, że w finale można było zagrać np. nietrudny (ale piękny) III Koncert Bartóka czy I Koncert Prokofiewa albo takie karkołomne rzeczy jak II Koncert Prokofiewa czy Rach 3. Trudno to nawet porównywać. Na szczęście nie trzeba było.

Jutro dzień przerwy, więc robię wypad do Krakowa. Opowiem, co tam widziałam i słyszałam.